Maybelline Lash Sensational Multiplying Mascara.


Promocja w Rossmanie na kosmetyki do makijażu oczu trwa w najlepsze, więc przychodzę do Was z recenzją tuszu do rzęs, który już od dobrych kilku miesięcy zgarnia ogromną ilość pochwał w blogsferze. Pokazywałam Wam go w marcowych nowościach kosmetycznych i od tego czasu nieustannie testuję. Jak się spisał i czy w moim odczuciu jest aż taki fenomenalny?


Opakowanie o pojemności 9,5 ml ma charakterystyczny kształt dla wszystkich tuszy Maybelline, czyli pogrubiony na środku. Piękny kolor brudnego ciemnego różu z domieszką złota i proste czarne napisy, nadają opakowaniu elegancji. Posiada silikonową lekko wygiętą szczoteczkę, z dość krótkimi włoskami, więc jeśli takie lubisz, bardzo możliwe, że się u Ciebie sprawdzi. Szczoteczka poprzez swój kształt powinna ułatwiać dotarcie do wszystkich włosków od kącika do kącika, zbiera jednak sporą ilość produktu, szczególnie na końcu, przez co, w moim odczuciu, dotarcie do bardzo krótkich rzęs jest nieco utrudnione.


Na początku tusz jest nieco rzadki, dopiero gdzieś po około dwóch tygodniach gęstnieje i jego aplikacja jest zdecydowanie łatwiejsza. Jego kolor jest czarny i do jego intensywności nie mam żadnych zastrzeżeń. Z jego dozowaniem należy jednak uważać, bo ma tendencję do sklejania włosków. Mimo tego, że jest to kosmetyk pogrubiający, również ładnie wydłuża. Nie kruszy się i nie rozmazuje w ciągu dnia, jego trwałość jest na duży plus. Dzięki tej trwałości nieco trudno go usunąć przy demakijażu pod koniec dnia. Nie uczulił mnie, ani nie podrażnił.


Z żółtymi tuszami Maybelline mam dobre wspomnienia, ten również mnie nie zawiódł. Jego cena nie jest zbyt wygórowana, choć przez to nadmierne nabieranie tuszu może nie być zbyt wydajny. Ładnie podkreśla moje niesforne rzęsy i dobrze wygląda nawet solo. Nie jest to może tusz idealny, łatwo przesadzić z jego ilością i skleić sobie włoski, u mnie często skleja te dolne. Duży plus to jego dostępność, bo możecie go kupić stacjonarnie w Naturze, Super-Pharm, Hebe, a obecnie w Rossmanie o połowę taniej.


U mnie hit blogsfery również się sprawdził, choć nie jest to produkt bez wad. Warto go jednak wypróbować, jeśli lubicie silikonowe szczoteczki i spore pogrubienie. Miałyście ten tusz? Sprawdził się u Was?

12 komentarzy:

  1. Tusz świetny! Niestety nie miałam okazji go używać. Na zdjęciu PRZED i PO zastosowaniu widać mega efekt. Jeśli kupuję tusz to zawsze wybieram podkręcający. Zainteresowałaś mnie tym tuszem :) Pozdrawiam słonecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny efekt uzyskałaś :) mam ten tusz w zapasach i widzę, że kiedy przyjdzie na niego kolej to nie powinnam być zawiedziona :) dzięki za recenzję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego tuszu nie próbowałam, uwielbiam te z L'oreal ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zużyłam dwa opakowania tego tuszu, a ostatnio na blogu ukazał się wpis porównujący mascarę Diora kontra ysl.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawi mnie, ale z zakupem poczekam do kolejnej promocji ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki wspaniały efekt uzyskałaś. Ja go jeszcze nie próbowałam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podoba mi się szata graficzna Twojego bloga :)!

    OdpowiedzUsuń
  8. nigdy go nie używałam, jakoś mnie do niego nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Już od dawna planuję go wypróbować, ale jak na razie mam spore zapasy różnych maskar :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już długo chcę go wypróbować, ale jeszcze się nie przemogłam, nawet promocja mnie nie skusiła, a tak naprawdę zapomniałam o nim wtedy :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie miałam, ale lubię takie tusze w których jest silikonowa szczoteczka, bo bardzo się sprawdzają na moich rzęsach.

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę fajny efekt, ja stosuję tę najsłynniejszą od Maybelline - żółta :D

    OdpowiedzUsuń