Mgiełka różana Apis, letnie orzeźwienie



Witajcie! Kiedy w czerwcowym ShinyBoxie znalazłam mgiełkę Apis, byłam bardzo zadowolona. Firma ta już od dawna mnie ciekawiła. Wprawdzie zawsze chciałam wypróbować ich kremy, ale wiadomo, że z tym produktem w boxach nie trafią. W moje ręce trafiła różana wersja mgiełki, nigdy nie próbowałam tego typu kosmetyków, więc z wielką radością i dużą nadzieją zaczęłam jej używać. Początki jednak nie były łatwe, ale o tym w dalszej części postu. 


Od producenta:
Aromatyczna mgiełka oparta o wodę różaną z róży damasceńskiej i ekstrakt z dzikiej róży. Działa stymulująco, pobudza mikrokrążenie, wzmacnia i uszczelnia naczynia krwionośne. Błyskawicznie tonizuje i wyrównuje pH skóry, a różany aromat uspokaja i koi zmysły. 

Opakowanie:
Mgiełkę otrzymałam w buteleczce z atomizerem o pojemności 150 ml. Atomizer rozpyla wodę różaną, tworząc delikatną mgiełkę, nie zacina się i nie sprawia większych problemów. Butelka jest biała i znajdziemy na niej wszystkie niezbędne informacje. Szata graficzna opakowania jest prosta, bez zbędnych urozmaiceń. Butelka wykonana jest z miękkiego plastiku, więc przeżyje każdy upadek.
 

Moja opinia:
Tak jak napisałam na początku posta, do tej mgiełki miałam wiele nadziei. Nigdy wcześniej nie używałam wody różanej, a wiele dobrego czytałam o jej działaniu, szczególnie w stosunku do cery z pękającymi naczynkami. Początki naszej współpracy były jednak trudne. Używałam jej rano i wieczorem, po umyciu twarzy żelem i przemyciu micelem. Delikatny różany zapach unosił się kilka chwil wokół mnie i znikał, podczas gdy mgiełka wsiąkała w twarz. Nie miałam uczucia ściągnięcia, ani szczypania, woda różana była bardzo delikatna dla mojej buzi. Nie dawała mi jednak uczucia odświeżenia, jak inne toniki, czy wody termalne. Czułam jak koi moją skórę, wszelkie podrażnienia znikały. Czy wzmacnia naczynka, ciężko jest mi powiedzieć, bo naczynka już od dłuższego czasu mi nie pękają i jest to spowodowane zażywaniem wit. C. Po tym jak nie zaskoczyła mnie zbytnio, odstawiłam ją na półkę o tak sobie czekała. Sięgnęłam po nią kilka dni temu, podczas tych piekielnych upałów. Gdy siedząc w domu, rozpuszczałam się, zrodził się w mojej głowie pomysł, by mgiełkę włożyć do lodówki. Tak też zrobiłam i stała sobie grzecznie między mlekiem, a jajkami. Wówczas odkryłam jej zbawienną moc. Zimna mgiełka dawała mi ogromną ulgę w upalne dni. Zdaję sobie sprawę, że taki sam efekt uzyskałabym zwykłą zimną wodą, ale ekstrakt z róży, który jest w tej mgiełce, dawał ukojenie rozgrzanej skórze. Obecnie sięgam po nią często w ciągu dnia. 


Podsumowując: 
Mgiełka znalazła u mnie zastosowanie w takie upały jak obecnie.  Odświeża i koi moją skórę. Czy kupiłabym ją? Myślę, że nie. Wolę chyba zainwestować w wodę termalną, która ma więcej zastosowań i daje ten sam efekt co zimna mgiełka.

20 komentarzy:

  1. Lubię stosować tego rodzaju mgiełki latem, a ta wg mnie ma dodatkowy plus za to, że jest różana, lubię takie zapachy :) Od pewnego czasu do odświeżania twarzy w ciągu dnia stosuję hydrolat z róży damascena, który kosztuje kilkanaście złotych a jest bardzo wydajny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wersję oliwkową i bardzo często po nią sięgam w upały ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mojej cerze akurat służy woda różana, ale takiej w takim wydaniu jeszcze nie miałam. Ma ładne opakowanie i fajnie, że jest w postaci mgiełki. najważniejsze, że znalazłaś najlepsze dla siebie zastosowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jeszcze żadnej wody różanej, jakoś zawsze obawiam się tego zapachu - mam w pamięci cuchnące mydła różane w wielkich butlach, które wieki temu zawitały do mojego domu :D
    Też lubię wody termalne i jak na razie to mi wystarcza ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na upały takie mgiełki są świetnym rozwiązaniem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zamiast takich mgiełek najczęściej sięgam właśnie po wodę termalną Uriage :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja ostatnio sie zakochalam w mgielkach od victorias secret ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tak takie mgiełki z lodówki działają bardzo orzeźwiająco :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W te upalne dni preferują wodę termalną Uriage.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  10. o tak,Uriage to super woda :)
    Mgiełka mimo wszystko wydaje mi się warta zainteresowania :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie lubię różanych kosmetyków :)
    Zapraszam do mnie i pozdrawiam :)
    LoveCosmetics

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam peeling tej marki, ale jeszcze go nie wypróbowałam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Spodziewałam się nieco lepszego składu :) Ja taką mgiełkę pewnie zużyłabym do ciała, ale do twarzy wolę jednak wspomina również przez Ciebie wody termalne :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam oliwkową wersję i teraz podczas upałów też intensywnie ją użytkowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. nie znam tej ale ogólnie mgiełki uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. "Między mlekiem a jajkami" :D Dawno się tak nie uśmiałam :D Nie znam jej, ale szkoda, że tak słabo działa. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wydaje sie byc wspaniala na te aktualne upaly w Polsce :).

    OdpowiedzUsuń
  18. ostatnio, a właściwie odkąd panują afrykańskie upały, kosmetyki do twarzy w formie mgiełek są moimi ulubionymi, bo fajnie odświeżają skórę w ciągu dnia

    OdpowiedzUsuń
  19. Mgiełka jak mgiełka, przyjemnie odświeża, tonizuje twarz, daje ukojenie. I to tyle z plusów.

    Zapach okropnie mnie męczył, miało być świeżo, a było ciężko, wyraźnie czuć chemiczny dodatek.
    Pozdrawiam
    Zapraszam do mnie: http://snowarskakarolina.blogspot.com/
    PS: Obserwuję i liczę na rewanż

    OdpowiedzUsuń