Pages

sobota, 1 grudnia 2018

Rogé Cavaillès | Nawilżające olejki pod prysznic


Uwielbiam wszelkie umilacze do kąpieli. Mimo że zamieniłam niedawno wannę na prysznic, nadal zależy mi, aby każda kąpiel była relaksująca. W produktach do mycia ciała zwracam szczególną uwagę na zapach. Zależy mi również na tym, by nie wysuszały skóry. Jeśli mają właściwości nawilżające, jest jeszcze lepiej. Dlatego tak bardzo polubiłam się z nawilżającymi olejkami pod prysznic marki Rogé Cavaillè


Rogé Cavaillès to francuska marka, tworząca od blisko stu lat dermokosmetyki przeznaczone do skóry wrażliwej. Marka dopasowuje się do rosnących potrzeb konsumentów. W ich ofercie znajdziecie mydła w kostce, mydła w płynie, produkty do kąpieli i pod prysznic, w tym olejki, kremy, żele, oraz produkty do higieny intymnej. W moje ręce wpadły trzy rodzaje nawilżających olejków do kąpieli i pod prysznic. Jak się sprawdziły?

Aksamitny olejek do kąpieli i pod prysznic (250 ml/27 zł)
Zacznę od mojego ulubieńca. Wersja aksamitna wzbogacona została o olejki ze słodkich migdałów i arganowy, dzięki czemu nie tylko skutecznie nawilża, ale również bardzo przyjemnie i słodko pachnie. Zapach utrzymuje się jeszcze chwilę po kąpieli. Skóra po użyciu jest aksamitnie miękka w dotyku. Zapomniałam o przesuszeniach, szczególnie w tak newralgicznym dla mnie miejscu jak nogi. Jego konsystencja przypomina żel pod prysznic, nie jest tłusty i nie zabrudzi ubrań. Po wytarciu ręcznikiem na skórze pozostaje przyjemny ochronny film. Produkt nie zawiera mydła, ani parabenów, produkt został przetestowany dermatologicznie i jest w pełni hipoalergiczny. 


Orzeźwiający olejek do kąpieli i pod prysznic (250 ml/27 zł)
Ta wersja stała się ulubioną mojego męża. Ma piękny cytrusowy i niezwykle orzeźwiający zapach oraz została wzbogacona o olejki z sezamu i cedratu, która dodatkowo ma właściwości wzmacniające. Lubię używać go rano, gdy potrzebuję się pobudzić i orzeźwić. Zapach jest elektryzujący, świeży i stawia na nogi. Skóra po jego użyciu jest nawilżona i miła w dotyku i efekt ten utrzymuje się jeszcze długo po kąpieli. Produkt dobrze oczyszcza skórę i pozostawia na niej nietłusty film. 


Satynowy olejek do kąpieli i pod prysznic (500ml/42 zł)
Wersja satynowa natomiast została wzbogacona o olejek arganowy i ekstrakt z kwiatu róży. Delikatny różany zapach jest niezwykle otulający i odprężający. Tak jak w przypadku poprzednich wersji, ta również delikatnie oczyszcza skórę i pozostawia ją miłą w dotyku. Uczucie nawilżenia i wygładzenia skóry jest wyczuwalne. Wersja o pojemności 500 ml jest wydajna i zdecydowanie bardziej ekonomiczna. Wszystkie olejki mają wygodny dozownik, zamykany na klik, dzięki czemu produkt nie wylewa się i możemy go dozować według potrzeb. 


Produkty Rogé Cavaillès bardzo przypadły mi do gustu, moją ulubioną wersją zostaje zdecydowanie aksamitny, ponieważ idealnie wpisuje się w moje zapachowe nuty. Wszystkie olejki są hipoalergiczne, nie zawierają perabenów, ani mydła. Są również testowane dermatologicznie i nadają się dla skóry wrażliwej, delikatnej i atopowej. Olejki dostaniecie w aptekach. 
A która Was najbardziej skusiła? 

niedziela, 19 sierpnia 2018

Letnie nowości KOBO - paleta Earth Gems


Wprawdzie lato zbliża się ku końcowi, ale letnie trendy makijażowe spokojnie wpiszą się również we wczesną jesienną aurę. Szczególnie nowa paleta od KOBO Earth Gems Eye Shadow Set, której kolorystyka zainspirowana jest kolorami bogactwa ziemi. Jej pięć wysokiej jakości cieni idealnie wpiszą się w klimat jesiennych makijaży. Znajdziemy kolor khaki, różowego złota, granatowo-fioletowy. Kompozycja kolorystyczna idealna zarówno na dzień, jak również na wieczór. 

Pięć prasowanych cieni o satynowym wykończeniu zostało zamkniętych w plastikowej, magnetycznej palecie z aplikatorem i lusterkiem. Całość prezentuje się elegancko i klasycznie. To co w tych cieniach zachwyca od pierwszego użycia, to ich miękkość i kremowość. Idealnie suną po dłoni podczas robienia swatchy i tak samo dobrze rozprowadzają się na powiece. Niesamowita wręcz pigmentacja jak na produkt drogeryjny i łatwość blendowania, sprawią, że nawet początkujący w makijażu nie będą mieli z tą paletą większych problemów. 


Trwałość tych cieni jest naprawdę zadowalająca. Nałożone na bazę, lub przypudrowany korektor utrzymują się bez zarzutu przez cały dzień. Dzięki swej miękkości nie osypują się zbytnio, dzięki czemu możemy spokojnie nakładać nawet najciemniejsze kolory. Jeśli miałabym się czegoś przyczepić, to z pewnością braku chociaż jednego matowego cienia. Wystarczyłoby najjaśniejszy odcień wykończyć matem i byłaby to wystarczająca paleta do zabrania chociażby w podróż. 


Kolorystyka mocno przypadła mi do gustu. Najczęściej w makijażu dziennym sięgam po odcień różowego złota. Najbardziej jednak, swą wyjątkowością zauroczyły mnie dwa ostatnie kolory - głębokie khaki oraz czarujące połączenie granatu i fioletu. A Wam jak się spodobała paleta KOBO inspirowana kolorami bogactwa ziemi?

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Nutridome - szampon i odżywka do włosów suchych i zniszczonych


Latem moje włosy są nieco bardziej przesuszone i wymagają więcej nawilżenia. Nic dziwnego, słońce i chlorowana woda robią swoje. Moje kosmyki oberwały jeszcze bardziej, gdy dwa tygodnie temu na weekend zostałam brunetką i rozjaśniłam tę czerń sama w domu. Więcej na ten temat poczytacie na moim Instagramie. Niemniej jednak moje włosy oberwały dość mocno wyżej wspomnianym rozjaśnieniem i potrzebowałam produktów, które odbudują ich strukturę i dogłębnie nawilżą. Dobrze, że w tym czasie miałam przyjemność testować duet do włosów od Nutridome. 

Marka Nutridome zajmuje się produkcją wysokiej jakości kosmetyków do pielęgnacji włosów i skóry. Łączy nowoczesną technologię i osiągnięcia nauki z bogactwem i siłą natury. Możemy przebierać spośród sporego wachlarza kosmetyków pielęgnacyjnych. 

Z tej marki w moje ręce wpadły szampon do włosów suchych i zniszczonych z hydrolizowaną keratyną oraz odżywka do włosów suchych i zniszczonych z olejem arganowym. Obydwa produkty zamknięte są w poręcznych tubach z zamknięciem na klik. Wykonane są z matowego plastiku, dzięki czemu pewnie trzymają się w dłoni i nie wyślizgują. Minimalistyczna szata graficzna cieszy oko i ładnie wygląda w łazience. 


Szampon do włosów zniszczonych i suchych z hydrolizowaną keratyną ma niezbyt gęstą konsystencję i perłowy kolor. Delikatny, bardzo przyjemny zapach uprzyjemnia aplikację. Dobrze rozprowadza się na włosach i delikatnie pieni, za sprawą obecnego w składzie SLS. Przy moich długich i gęstych włosach nie miałam problemów z jego spłukaniem. Włosy są po jego użyciu odświeżone i odbite od nasady. Są bardzo miękkie w dotyku i łatwo się rozczesują, nawet bez użycia odżywki. Przy regularnym stosowaniu stały się bardziej zdyscyplinowane i sprężyste oraz łatwiej się układają, nawet jeśli zdarzy mi się zasnąć z mokrą głową, włosy są rano do ogarnięcia. Skład daleki jest od naturalnych, natomiast w przypadku moich farbowanych i przesuszonych włosów, całkowicie naturalne mieszanki nie dają dobrego rezultatu. 

INCI: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Glycerin, PEG-4 Rapeseedamide, Bis-(Isostearoyl/Oleoyl Isopropyl) Dimonium Methosulfate, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Panthenol, Argania Spinosa Kernel Oil, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Caprae Lac Extract, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyl Trimonium Chloride, Hydrolyzed Keratin, Cocamide MEA, Glycol Distearate, Styrene/Acrylamide Copolymer, Calcium Gluconate, Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Sodium Chloride, EDTA, Gluconolactone, Benzoic Acid, DMDM Hydantoin, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Magnesium Nitrate, Magnesium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool



Odżywkę do włosów suchych i zniszczonych z olejkiem arganowym ukradła mi moja mama i tak pokochała, że w łazience stoi już kolejne opakowanie. Odżywka ma nieco bardziej zbitą konsystencję i równie piękny, delikatny zapach jak szampon. Włosy po jej użyciu są dociążone i niezwykle miękkie w dotyku. Bezproblemowo się rozczesują, a po wysuszeniu stają się  sypkie i lśniące. Olejek arganowy zawarty w składzie mocno nawilża strukturę włosa, toteż po miesięcznym regularnym stosowaniu, moje końce stały się wygładzone i przestały się puszyć. 

INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Cetyl Esters, Quaternium-87, Panthenol, Propylene Glycol, Hydroxypropyl Starch Phosphate, Amodimethicone, Trideceth-12, Cetrimonium Chloride, Argania Spinosa Kernel Oil, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Glycerin, Caprae Lac Extract, Gluconolactone, Hydrolyzed Keratin, Isopropyl Alcohol, Calcium Gluconate, EDTA, Benzyl Alcohol, Magnesium Nitrate, Magnesium Chloride, Sodium Benzoate, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Potassium Sorbate, Parfum, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool.


Produkty marki Nutridome świetnie sprawdziły się na moich farbowanych i zniszczonych włosach. Szczególnie moje serce zdobyła sobie odżywka do włosów z olejkiem arganowym, która wygładziła moje włosy na długości i sprawiła, że zdecydowanie mniej się puszą. Produkty te powinny świetnie się spisać u wszystkich osób po zabiegach fryzjerskich, z włosami rozjaśnianymi i zniszczonymi. Dostaniecie je w cenie 35 zł / op w sklepie Nutridome 

wtorek, 31 lipca 2018

Letnie nawilżające pomadki od Sensique


Latem częściej rezygnuje z matowych pomadek na rzecz tych lżejszych, połyskujących. Są one w upały zdecydowanie bardziej komfortowe do noszenia i dodatkowo nawilżają usta, które obecnie dość mocno wysychają od klimatyzacji i ostrego słońca. Jakiś czas temu pokazywałam Wam na Instagramie paczkę jaką dostałam od drogerii Natura z letnimi nowościami. Znalazłam w niej, między innymi, sześć pomadek do ust Sensique.

W ofercie firmy Sensique mamy dwa rodzaje tych pomadek. Te z niebieską zakrętką dają atłasowe wykończenie, regenerują usta dzięki witaminom E i C, posiadają w składzie również naturalne woski oraz olej rącznikowy. Natomiast te z czerwoną zakrętką dają wykończenie nabłyszczające i sprawiają, że usta wydają się pełniejsze dzięki formule MAXI-RIP®. Nawilżają usta z pomocą oleju z kiełków pszenicy oraz witaminy E. 



Pomadki dają delikatne wykończenie, szczególnie te nabłyszczające. Łatwo i równomiernie się rozprowadzają na ustach, ciężko zrobić sobie nimi krzywdę. Mają bardzo lekką konsystencję i są praktycznie niewyczuwalne. Przy codziennym stosowaniu odczuwalne jest nawilżenie i wygładzenie warg. Ich trwałość nie jest powalająca, natomiast jest to zupełnie normalne w przypadku pomadek o tak lekkiej konsystencji. Wystarczy jeden posiłek i pomadka wymaga poprawek. Plus jest jednak taki, że zcierają się dość równomiernie. 



Przyjrzyjmy się więc kolorystyce, bo to ona jest istotna. W swojej paczce znalazłam sześć delikatnych kolorów idealnych na co dzień. Kolor 314 Shine Pink to delikatny, typowy róż, idealnie pasujący do blondynek i szatynek. Daje błyszczące wykończenie i usta wyglądają naprawdę apetycznie, są też optycznie powiększone. Odcień 210 Gala to kolor o wykończeniu atłasowym. Jest to odcień nude o ciemniejszej tonacji. Wygląda  na ustach bardzo elegancko i jest to jeden z moich ulubionych kolorów z zestawienia. Świetnie wygląda do opalenizny. Z kolei kolor 319 Pretty You to odcień nude o błyszczącym wykończeniu. Jest delikatniejszy niż kolor 210 i tak neutralny, że będzie pasował do każdego typu urody, jak również do każdego, nawet mocnego makijażu oka. Kolor 232 Girly Coral to klasyczny koralowy atłasowy odcień. Mieszanka różu i brzoskwini idealnie wpisze się w letnie stylizacje. Ostatnie dwa kolory, czyli atłasowe 201 Happy Pink oraz 231 Chic Nude to bardzo jasne, pudrowe odcienie różu. Dla mnie te kolory są nieco zbyt jasne, ale świetnie będą pasować blondynkom o jasnej karnacji i wszystkich bladolicom. 


Pomadki dostaniecie w drogeriach Natura,  szukajcie ich w szafach Sensique. Ich cena to około 13 złotych. Jaki kolor Wy wybrałyście dla siebie?

środa, 25 lipca 2018

Essence Fresh Fit Awake Make Up - lekki rozświetlający podkład


Lekki podkład na lato powinien rozświetlać cerę, wyrównywać jej koloryt oraz pozostawać niewyczuwalnym. Szukając czegoś idealnego na urlop, trafiłam w drogerii Natura na podkład Essence Fresh&Fit Awake Makeup. 

Jak obiecuje producent, podkład delikatnie wyrównuje koloryt cery, nadaje jej zdrowego blasku dzięki formule odbijającej światło, a lekka konsystencja została wzbogacona o ekstrakt z wody żurawinowej. 


Kolorystyka jak w przypadku firmy Essence nie jest zbyt różnorodna, mamy do wyboru trzy kolory. Ja postawiłam na drugi w kolejności, czyli 020 fresh nude. Podkład ma ładne żółte tony i co mnie troszkę zdziwiło zabitą, gęsta konsystencję. Najłatwiej rozprowadza mi się go wilgotną gąbeczką.  
Krycie podkładu jest naprawdę bardzo lekkie. Wyrównuje jedynie koloryt cery i nadaje jej zdrowego blasku. Nie polecam go osobom ze zbyt dużymi zmianami skórnymi. Radzi sobie u mnie z lekkimi zaczerwienieniami na nosie i policzkach. Mam wrażenie, że skóra wygląda po jego nałożeniu bardzo świeżo i naturalnie. Efekt glow porducent zapewnia. 


Jeśli chodzi o jego trwałość na mojej mieszanej cerze niestety nie ma rewelacji. Już w ciągu dnia ściera mi się na nosie, brodzie i czole i to mimo uprzedniego przypudrowania. Daje radę jedynie nałożony na mocno matującą bazę pod makijaż. Określiłabym go mianem raczej kremu CC, aniżeli podkładu, bo z tego drugiego ma jedynie konsystencję. Myślę, że świetnie spisze się na skórze suchej i pozbawionej blasku, bo rzeczywiście zarówno kolor z pięknymi żółtymi tonami, jak i efekt przyjemnego nawilżenia jaki daje, sprawdzi się u wszystkich cerowych sucharków. 


Nie mogę powiedzieć, że jest to zły produkt, bo ma sporo zalet, chociażby kolor, konsystencję, piękny efekt rozświetlenia na buzi. Niestety na mojej mieszanej cerze nie wytrzymuje długo, a od podkładu oczekuję jednak właśnie tego. Inne produkty rozświetlające, chociażby Loreal True Match lub Bourjois Healthy Mix wytrzymują na mojej cerze zdecydowanie dłużej. 
Zakupicie go w drogerii Natura w cenie nie przekraczającej 20 zł, więc jest to na pewno fajna opcja do przetestowania, szczególnie dla suchych cer. 

wtorek, 17 lipca 2018

L’OREAL MASKA CZYSTA GLINKA Skin Expert | Złuszczająco wygładzająca maska z ekstraktem alg morskich


Każdego dnia nasza skóra narażona jest na liczne zanieczyszczenia.  Ważnym jest by regularnie ją oczyszczać. Używam w tym celu nie tylko peelingów, ale również wszelkiego rodzaju maseczek. Gdy tylko zobaczyłam serię  L'oreal Skin Expert czysta glinka  postanowiłam je przetestować. Czekałam więc na promocję w Rossmanie, wszak cena regularna do najniższych nie należy (34,99 / 50 ml) Wybór padł na wersję z czerwoną glinką czyli wygładzająco-złuszczającą. Czym się wyróżnia?

Ekstrakt z trzech glinek:
- Kaolin - glinka, która doskonale absorbuje sebum i dogłębnie oczyszcza skórę
- Montmorylonit - bogata w minerały glinka, która pozwala walczyć z niedoskonałościami 
- Ghassoul - glinka o właściwościach rozjaśniających 

Złuszczająco-wygładzająca maska do twarzy ma za zadanie delikatnie złuszczyć naskórek, dzięki czemu niedoskonałości zostają zredukowane, a pory zmniejszone. Ekstrakt z czerwonych alg wyrównuje koloryt skóry i zmniejsza podrażnienia oraz zaczerwienienia. 


Jak się spisuje?
Maska zamknięta jest w szklanym, zakręcanym słoiczku. Ma zbitą konsystencję, wygodnie się nakłada i nie spływa z twarzy. Ma drobinki peelingujące, które dodatkowo złuszczają naskórek. Ładny, delikatny zapach znacznie uprzyjemnia aplikację. Używam jej dwa razy w tygodniu. Niewielka ilość starcza na pokrycie całej twarzy. Po nałożeniu maska zastyga, po około 10 minutach ma się uczucie ściągnięcia na twarzy, to czas by ją zmyć. 

Zmywanie maski nie przysparza większych problemów. Skóra po użyciu jest bardzo miękka i gładka w dotyku. Na policzkach mam delikatne podrażnienie, ale szybko ono znika. Wynika z pewnością z dość ostrych drobinek zmielonych pestek moreli - swoją drogą to naprawdę niezły zdzieraczek. Niedoskonałości zostają wygładzone i zredukowane. Jeśli chodzi o zmniejszenie porów nie zauważyłam nic spektakularnego. Po miesiącu regularnego stosowania skóra nabrała zdrowego blasku i stała się gładsza. 

Producent zapewnia, że starczy na około 10 użyć, jednak u mnie okazało się to być więcej. Jest więc dość wydajny. Skład, jak na produkty drogeryjne nie jest naturalny, ale nie należy też do tych najgorszych. Poza tym nie zwracam tak wielkiej uwagi na skład w przypadku masek, z tego względu, że zostają one w dość krótkim czasie zmywane. Co innego kremy, lub serum.

Skład: Aqua, Kaolin, Glycerin, Glyceryl Stearate, Propylene Glycol, Cyclohexasiloxane, Hydrogenated Polyisobutene, Dimethicone, peg-100 stearate, Prunus Armeniaca Seed Powder / Apricot Seed Powder, Perlite, Polysorbate 20, Carbomer, Triethanolamine, Dimethiconol, Palmaria Palmata Extract, Moroccan Lava Clay, Caprylyl Glycol, Xanthan Gum, Montmorillonite, Tocopherol, Phenoxyethanol, CI 77491, CI 77492, Ci 77499 / Iron Oxides, Linalool, Parfum

Muszę przyznać, że bardzo zaskoczyła mnie ta maska od L'oreal. Zastępuje mi obecnie również peeling, więc można powiedzieć, że jest to kosmetyk 2w1. Skóra jest gładka i miękka w dotyku, a wszelkie niedoskonałości zredukowane. Tak naprawdę tyle w przypadku maski mi wystarczy. Myślę, że wypróbuję jeszcze inne wersje tych masek.



środa, 11 lipca 2018

Drogeryjne matowe pomadki do 30 zł


Oferta drogeryjnych pomadek mocno się powiększa i obecnie mamy naprawdę spory wybór. Matowe, satynowe, błyszczące, a nawet metaliczne w wielu różnych kolorach. Ja najczęściej sięgam po te matowe, ze względu na trwałość. Zależy mi, by produkt na ustach wytrzymał przynajmniej kilka godzin i by się nie rozmazywał. Przygotowałam Wam dzisiaj zestawienie pięciu pomadek matowych z drogerii, których ceny nie przekraczają 30 zł i nadają się idealnie na co dzień.


Bourjois Velvet Matte kolor 07
Jedna z moich ulubionych pomadek, którą już zdenkowałam, a w przypadku produktów do ust nie jest to u mnie częste. Kolor 07 to delikatnie przybrudzony róż idealny na dzień oraz na wieczór do mocniejszego makijażu oka. Ma bardzo lekka konsystencję, przypomina mi delikatny mus i jest na wargach praktycznie niewyczuwalna. Łatwo rozprowadza się na ustach i jest dosyć trwała. Po ok 4 godzinach równomiernie zjada się od wewnętrznej strony.



Golden Rose Soft Matte kolor 109
Nowa seria matowych pomadek o bardzo lekkiej konsystencji od Golden Rose kusi bogatym wachlarzem kolorystycznym. Seria Soft&Matte jest zdecydowanie lżejsza niż poprzednie, kultowe już pomadki matowe od GR. Produkt jest na ustach praktycznie niewyczuwalny. Kolor 109 to intensywny róż, lekko wpadający w fuksję, który pięknie wygląda na ustach, szczególnie teraz w ciepłe, słoneczne dni. Trwałość nie jest najlepsza, pomadka ściera się i odbija na przykład na szklance.



Lovely K*Lips kolor Milky Brown 
Matowa pomadka polskiej firmy Lovely sprzedawana jest w pakiecie z konturówką. Lekka konsystencja oraz ciekawe kolory sprawiły, że rzeczywiście swego czasu ciężko było je dorwać w Rossmanie. Ja postawiłam na kolor Milky Brown, który ma beżowe, ciemne tony i wygląda a ustach naprawdę ciekawie. Sprawowała mi się świetnie jesienią i zimą, ale teraz również chętnie po nią sięgam, bo kolor pasuje tak naprawdę do każdego makijażu oka. Trwałość jest zadowalająca, pomadka po około trzech godzinach ściera się, ale bardzo równomiernie. Więcej informacji oraz swatche na ręce zobaczycie w tym wpisie. 



Maybelline Superstay Matte Ink, kolor 65 Seductress 
Nowość od marki Maybelline, która mam wrażenie stanie się świętym Graalem blogsfery. Niesamowicie trwała, wytrzymuje 10 godzin praktycznie w stanie nienaruszonym. Jest wprawdzie bardziej wyczuwalna na ustach, ale jednak coś za coś. Do tego jeszcze szeroka gama kolorystyczna, z której każdy wybierze coś dla siebie. Ja postawiłam na kolor 65, czyli delikatny beż. Ostatnio moja ulubiona pomadka. Mam w planie zakupić jeszcze inne odcienie, bo trwałość w tej cenie jest oszałamiająca. 



Maybelline Vivid Matte Liquid
Na sam koniec pomadka, która okazała się  być totalnym rozczarowaniem. Kupiłam ją na promocji w Rossmanie. Już po nałożeniu mam wrażenie, że zaczyna się ważyć. Brzydko zbiera się w załamaniach i jedyne co mogę z nią zrobić po 15 minutach to zetrzeć całkowicie. Nie wiem czy tylko ja mam taki problem, ale po prostu pomadka totalnie na trzyma się moich ust. Szkoda, bo kolor jest przepiękny. 

Oto właśnie propozycje matowych pomadek do 30 zł, które z łatwością dostaniecie w drogeriach. Jedne lepsze, inne gorsze jeśli chodzi o trwałość i komfort noszenia, ale wszystkie w niewątpliwie w pięknych kolorach, typowo dziennych. Napiszcie koniecznie jakie Wy lubicie kolory na co dzień. 


piątek, 6 lipca 2018

Perfumy Avon Luck - słodycz sama w sobie


Perfumy - dla wielu kobiet uosobienie ich wewnętrznego ja, trochę jak stylizacja ubraniami, indywidualna i dobrana idealnie pod nasze upodobania. Ja uwielbiam zapachy słodkie, pudrowe i mydlane,  ciężkie i trochę nieoczywiste. I choć latem szukam nieco lżejszych propozycji, to i tak pozostaje wierna nutom słodkim. I właśnie taki jest "Luck" od Avon. 

Inspirowany szczęściem zapach od Avon przyciąga spojrzenie eleganckim flakonem z kokardką. Bardzo podoba mi się buteleczka, która wygląda jakby była pikowana. Prosta, ale przykuwająca uwagę zarazem. 
Kompozycję zapachową tworzą nuty bazy skomponowane ze świeżych cytrusów i soczystych czerwonych owoców i rzeczywiście ta orzeźwiająca woń dociera do nas jako pierwsza. Zapach cytrusów jednak szybko się ulatnia i zastępują go nuty serca, skomponowane z płatków czerwonych róż, kwiatu jednej nocy oraz jaśminu, który w perfumach uwielbiam. Całość dociążona jest słodkimi nutami głowy, czyli wanilią oraz karmelem w połączeniu z drzewem sandałowym. To własnie te akordy dodają zapachowi tej słodkości i elegancji.


Jaki jest "Luck"? Początkowo świeży, lekki i orzeźwiający, przechodzi jednak szybko w nuty słodkie, cięższe i bardziej wyrafinowane. Ta eksplozja świeżości i słodkości daje zapach bardzo kobiecy i mocno rozbudowany jak na perfumy ze średniej półki cenowej. Przede wszystkim nie przytłacza i nie dusi. Ma w sobie coś radosnego, co poprawia humor i lubię używać go na co dzień.  Na skórze dość szybko się ulatnia, jednak aplikowany na ubrania zyskuje na trwałości. Jeśli chodzi o zapachy z katalogów Avon, to "Luck" jest naprawdę tym godnym polecenia. Obecnie dostaniecie go w promocyjnej cenie 45 złotych.


A jakich Wy używacie perfum na co dzień? Co sądzicie o zapachach z tego przedziału cenowego? Lubicie zapachy orzeźwiające, czy raczej słodkie? Dawajcie znać koniecznie w komentarzach.

Zapraszam na mój profil na Instagramie, sporo zdjęć kosmetyków i trochę więcej tematyki lifestyle.

niedziela, 1 lipca 2018

Diorshow Maskara Pump' N' Volume | Diorshow Maximizer | Maksymalne wydłużenie i podkręcenie nawet bardzo krótkich rzęs


Maskara to taki typ kosmetyku, który używa praktycznie każda z dziewczyn. I nawet jeśli malujemy się bardzo delikatnie, to zaznaczone włoski na powiekach widzę u znacznej większości. Dla mnie tusz powinien przede wszystkim maksymalnie wydłużyć i podkręcić rzęsy. Jako że mam małe oczy, a w dodatku opadającą powiekę, zależy mi by rzęsy maksymalnie zwróciły na siebie uwagę. I znalazłam do tego zadania duet idealny. 

Diorshow Maximizer 


Unikalne serum-odżywka od Dior spektakularnie wydłuża i wzmacnia włoski rzęs. To połączenie skutecznej odżywki wzmacniającej z tuszem. Serum zamknięte jest w białym, plastikowym opakowaniu. Mocno zbita i gęsta szczoteczka gwarantuje idealne pokrycie wszystkich włosków, nawet tych najkrótszych. Mamy natychmiastowy efekt wydłużenia i podkręcenia rzęs. Serum można stosować pod tusz w celu wzmocnienia efektu oraz samodzielnie na noc jako odżywka. Nie jesteśmy w stanie używać go samodzielnie w ciągu dnia, ponieważ ma kolor biały. Traktujemy go po prostu jak bazę. Połączenie kwasu hialuronowego oraz składnika Lash Maximize wzmacnia włoski i pobudza ich wzrost. 

Diorshow Maskara Pump' N' Volume 


Tusz do rzęs wydany przez Diora w 2017 roku szturmem podbił kosmetyczny świat. Kosmetyk inspirowany kulisami pokazów mody, ma za zadanie stworzyć dramatyczny i spektakularny efekt na powiekach. Tusz Pump' N' Volume zamknięty jest w czarnym, matowym opakowaniu wykonanym  z solidnej gumy. Nie uważam tego tworzywa za zbyt wygodne, ponieważ wrzucony do kosmetyczki strasznie się brudzi i ciężko je umyć. Natomiast dobrze trzyma się się w dłoni i ciężko żeby się wyślizgnął. Duża silikonowa szczoteczka z krótkimi wypustkami dociera nawet do bardzo krótkich włosków. Dla niektórych może być jednak zbyt duża, łatwo pobrudzić nią sobie powieki. Tusz nie osypuje się w ciągu dnia i jest naprawdę bardzo trwały. W składzie znajdziemy wosk karnauba, który ma za zadanie trwale podkręcić włoski, wosk pszczeli oraz olej parafinowy, dzięki któremu konsystencja tuszu jest bardziej kremowa. 

Powiem Wam, że tusz samodzielnie nie robi spektakularnego efektu. Owszem ładnie wydłuża rzęsy, a silikonowa szczoteczka zapobiega sklejaniu. Natomiast nie jest to efekt wow, którego bym oczekiwała. Natomiast wraz z bazą Dior Maximizer tworzą naprawdę spektakularny efekt, który oczywiście możemy stopniować. Tak naprawdę, to właśnie ta baza maksymalnie wydłuża rzęsy i podkręca je. Tusz możemy traktować jako uzupełnienie całości. Po używaniu tego duetu rzęsy stały się mocniejsze, ale nie zauważyłam ani ich wzrostu ani większej gęstości. 


Efekt maksymalnego wydłużenia zauważyć można już na drugim zdjęciu, po użyciu samej bazy. I to ona jest dla mnie największym odkryciem. Obydwa produkty dostaniecie w Sephorze, tusz Pump'NVolume w cenie 159 zł tutaj, a Maximizer w cenie w cenie 155 zł tutaj.

środa, 27 czerwca 2018

Woski Yankee Candle - ulubione zapachy


Woski Yankee Candle to świetna propozycja dla wszystkich, którzy nie potrafią zdecydować się na jeden zapach, lub są w trakcie szukania tego wyjątkowego. Wosk jest mały, starcza na kilka użyć i potrzebny jest do jego odpalenia specjalny kominek. Ja wśród mnóstwa wosków, które przetestowałam, wytypowałam dziś dla Was cztery, które spokojnie mogłabym zakupić w postaci dużej świecy. 

Yankee Candle Mango Peach Salsa
Idealny zapach na lato, owocowy, orzeźwiający i mimo słodkich nut, nie jest mulący. Kojarzy mi się z wakacjami i sałatką ze świeżych owoców. Na sucho wosk pachnie trochę sztucznie, jednak po odpaleniu zyskuje na autentyczności. Czuć wyraźnie brzoskwinię i to ona w tym duecie jest dominująca. Zapach nie należy do tych najmocniejszych, nie jest też duszący. 

Yankee Candle Shea Butter
Zapach, który uwielbiam już od bardzo dawna i póki co żaden wypróbowany przeze mnie wariant nie jest w stanie mu dorównać. Słodki, pudrowy, bardzo otulający, kojarzący się z balsamem do ciała lub dla niektórych kremem Nivea. Jest idealnie kremowy i troszkę mydlany. Idealny na romantyczny wieczór we dwoje, lub domowe spa. Jest to wosk z linii tych mocniejszych, nie jest jednak duszący. 


Yankee Candle Pink Sands 
Kolejny faworyt polecany szczególnie na ciepłe dni. Mimo cytrusowych i kwiatowych nut kojarzy mi się z zapachem arbuza. Jest rześki i pobudzający. Ma w sobie troszkę słodkich i pudrowych nut, dzięki czemu jest lekki i otulający. Zapach należy do tych intensywniejszych, niewielka jego ilość wystarczy, by wypełnić zapachem całe pomieszczenie. 

Yankee Candle Black Coconut 
Wosk wybrany przez mojego chłopaka okazał się strzałem w dziesiątkę. Słodki, otulający zapach kokosa, został połączony z aromatem drzewa cedrowego i świeżych kwiatów. Wosk należy do tych intensywnych, mocnych i słodkich, ale nie duszących. Ma w sobie coś uwodzicielskiego i przywodzącego na myśl rajskie wakacje na egzotycznej wyspie. 



Dajcie koniecznie znać jakie są Wasze ulubione zapachy wosków? Lubicie słodkie, czy orzeźwiające nuty? A może kwiatowe lub piżmowe? Podawajcie swoje typy.

niedziela, 24 czerwca 2018

Gąbka do makijażu WIBO | Dobry zamiennik Beauty Blendera?


Gąbka do makijażu to jedno z moich ulubionych narzędzi do nakładania podkładu, korektora, a nawet pudru. Stopniowo odstawiałam pędzle i na chwilę obecną gąbka rzeczywiście godnie je zastępuje. Lubię naturalny efekt jaki mi daje, dodatkowo ciężko zrobić sobie przy jej użyciu plamy, nawet jeśli Wasz podkład nie współpracuje.

Najlepszy z najlepszych... 

Mistrzem w tym fachu bez dwóch zdań jest oryginalny Beauty Blender - najbardziej miękka, porowata i najłatwiej czyszcząca się gąbka jaką miałam przyjemność używać. Nie ukrywajmy jednak - cena jest wysoka jak na akcesorium do makijażu. Od czasu BB próbowałam znaleźć godnego jego godnego zastępcę.

Początkowo wszystkie gąbki kupowane w popularnych drogeriach, takich jak Hebe, Natura czy Rossmann, okazywały się być totalnym niewypałem. Twarde, niepochłaniające wody oraz trudne do umycia uprzykszały codzienny rytuał makijażu.

Prawie idealnie ...
Pierwszym produktem, który konkurował z BB, była gąbeczka do makijażu od Real Techniques, o której poczytacie w tym wpisie. Kolejną, może nie tak dobrą, ale na pewno tanią wersją Beauty Blendera była gąbka z Donegal, o której możecie poczytać w tym wpisie. W między czasie miałam też gąbkę z Inglota oraz Douglasa, natomiast nie spełniały one moich oczekiwań.

I wtedy pojawiła się ona, gąbka do makijażu popularnej drogeryjnej marki WIBO. Jest niesamowicie miękka i zwiększa swoją objętość w zetknięciu z wodą. Ma sporej wielkości pory i rzeczywiście jeśli chodzi o strukturę, mocno przypomina oryginalne różowe jajeczko. Równomiernie nakłada wszelkiego rodzaju podkłady, korektory, a nawet sypkie pudry. Nie jest może aż tak łatwa w czyszczeniu jak BB, ale olejkiem z Isany idzie to dość sprawnie. Gąbka ta kosztuje dwadzieścia parę złotych i uważam, póki co, że jest to najlepszy odpowiednik oryginalnego BB.



A Wy wolicie gąbeczki, czy może pędzle do makijażu twarzy? A może jesteście wierne nakładaniu palcami? Jakie gąbeczki polecacie? Koniecznie dajcie znać w komentarzu. 

środa, 20 czerwca 2018

Krem Miya myWONDERBALM I Love Me z olejkiem różanym


Muszę Wam przyznać, że mając cerę mieszaną z tendencją do przesuszania, kwestia dobrania idealnej pielęgnacji polega na znalezieniu produktu, który nie zapcha naszej strefy T, a również dobrze nawilży skórę. Wszystkie posiadaczki takiego typu cery, wiedzą, że nie jest to łatwe zadane. U mnie dobrze sprawdzają się wszelkie kremy z naturalnym składem, bez zbędnych silikonów, parabenów, czy parafiny. Wiedziałam więc, że prędzej, czy później krem MIYA wpadnie w moje ręce. Jak mówią właścicielki firmy, ta polska marka ma w ofercie kosmetyki, które zainspirowane są życiem nowoczesnych kobiet, które nie mają czasu na skomplikowaną pielęgnację. Jak mówią dzięki ich produktom poczujesz się pięknie bez wysiłku. Sprawdźmy to!


Wybrałam odżywczy krem do twarzy, ciała i rąk z olejkiem różanym. Produkt zamknięty jest w wygodnej lekkiej tubie, lubię takie rozwiązania bo są zdecydowanie bardziej higieniczne niż wersje w słoiczkach. Poza tym wygodnie mogę go zabrać do torebki i używać kiedy tylko chcę. Tych kremów jest kilka wersji i każda opatrzona jest indywidualnym kolorem. Wersja z olejkiem różanym jest w kolorze soczystej fuksji. 
Krem ma za zadanie dogłębnie odżywić i nawilżyć skórę, rozświetlić i poprawić jej koloryt. Dzięki innowacyjnej formule Quick Absorb szybko się wchłania i idealnie nada się pod makijaż. Co ważne nie jest testowany na zwierzętach i ma dobry, naturalny skład bez zbędnych silikonów, parafiny i sztucznych barwników. Olejek różany zawarty w składzie ma za zadanie wyrównać koloryt skóry i zmniejszyć zaczerwienienia. Polecany jest więc dla skóry wrażliwej i naczynkowej. Olejki makadamia i sezamowy uelastyczniają skórę i nadają jej miękkość. Witamina E przeciwdziała procesowi starzenia się, a ekstrakt z alg ma za zadanie naskórek wygładzić. 


Krem ma dość zbitą konsystencję i biały kolor. Łatwo rozprowadza się na skórze i naprawdę szybko się wchłania, dzięki czemu znalazł u mnie zastosowanie również pod makijaż. Nie pozostawia lepkiej warstwy, jedynie delikatny film, praktycznie ledwo wyczuwalny. Po użyciu skóra jest niezwykle miękka i gładka. Nie zauważyłam, żeby jakoś znacząco wpłynął na poprawę kolorytu, ale z pewnością dobrze nawilżył skórę, szczególnie przesuszoną i wrażliwą na policzkach. Krem nie zapchał mnie, choć tego się obawiałam, szczególnie w strefie T. Jedyne czego mogę się przyczepić to brak zapachu, lubię gdy kosmetyk ładnie pachnie i uprzyjemnia mi rytuał pielęgnacyjny. 


Podsumowując, odżywczy krem MIYA I Love Me z olejkiem różanym świetnie sprawdził się na mojej mieszanej skórze. Nadaje się również pod makijaż, co czyni go wielofunkcyjnym. Nie zapchał mnie i dobrze nawilżył wszelkie przesuszenia. Wygodna tubka, którą mogę spokojnie zabrać ze sobą do torebki i dobry skład działają na jego korzyść. Z chęcią sprawdzę również inne wersję tych kremików.