Pages

czwartek, 29 czerwca 2017

Matowe usta w upalne dni? | DIY


Lato to czas kiedy nasz makijaż zyskuje na lekkości. Ciężkie kryjące podkłady zamieniamy na lekkie kremy BB, mocne konturowanie odkładamy na bok na rzecz lekkiego muśnięcia buzi różem, a usta? Ja latem nie lubię nosić matowych pomadek. Choć są niezwykle trwałe i mam ich naprawdę dużo w kolekcji, w upalne dni wolę na ustach zdecydowanie coś lżejszego. To jednak nie znaczy, że od razu kupuję lekkie pomadki, szczególnie że w moim zbiorku matowych mazideł są naprawdę ładne kolory. 

Zamień matową pomadkę w lekką połyskującą
Masz swoje ulubione kolory wśród matowych pomadek, ale latem musisz z nich zrezygnować? Nie martw się, wystarczy, że użyjesz wazeliny. Nałóż na usta warstwę balsamu do ust lub wazelinki i kilka kropek swojej ulubionej matowej szminki. Rozmaż wszystko pędzelkiem jeśli potrzebujesz lepszego konturu, lub palcem jeśli masz mało czasu. Masz swój ulubiony kolor w lekkiej połyskującej wersji. Kolor oczywiście nieco straci na intensywności, a sama pomadka na trwałości, ale możecie się cieszyć naprawdę lekkim makijażem i dodatkowo nawilżeniem ust. 
A Wy nakładacie latem matowe pomadki, czy wolicie te lekkie połyskujące?

piątek, 23 czerwca 2017

Poczuj moc enzymu | Peeling Sylveco


Peelingi enzymatyczne są zdecydowanie mniej popularnie niż te mechaniczne. Wiele kobiet wciąż dziwi się, jak produkt, który w ogóle nie posiada drobinek może złuszczać skórę. A no może i to nawet lepiej niż niejeden peeling z ziarenkami. Wszystko to za sprawą enzymów, które delikatnie rozpuszczają martwe, zrogowaciałe komórki, wygładzają strukturę skóry i jej koloryt. Polecany jest szczególnie dla skóry wrażliwej, z rozszerzonymi naczynkami, problematycznej i młodej oraz dla tej, która nie toleruje jakichkolwiek działań mechanicznych. 

Jak to w ogóle działa? 
Peeling zamknięty jest, jak zresztą wszystkie peelingi od Sylveco, w zakręcanym słoiczku. Jego konsystencja jest mocno zbita, bardzo ciężko w ogóle go nałożyć. Najlepiej jest zmoczyć ręce i nieco pocierać, żeby zrobił się bardziej plastyczny. Masaż z tym peelingiem należy wykonywać około 3 minut, w międzyczasie zwilżając dłonie dla lepszego poślizgu.  Pod palcami nie wyczuwamy żadnych drobinek, ale czuć w konsystencji oleje, które otulają naszą twarz podczas masażu. Zabieg ten należy wykonywać 1-2 razy w tygodniu. 


Naturalna moc składników
Jak to w przypadku Sylveco bywa, skład jest naprawdę bardzo dobry. W peelingu znajdziemy bowiem olej ze słodkich migdałów, olej palmowy, masło karite i kakaowe, stearynian glicerolu, glukozyd laurylowy, papaina, bromelaina, kwas hydroksystearynowy, olejek z trawy cytrynowej, witamina E, olejek geraniowy, olejek cytrynowy, alantoina, alkohol benzylowy, kwas dehydrooctowy, geraniol. Podczas nakładania peelingu może towarzyszyć uczucie pieczenia, ale jak zapewnia producent, jest to normalne dla peelingów enzymatycznych. 

Zupełnie nowa skóra
Powiem Wam, że z peelingiem enzymatycznym już się wcześniej spotkałam. Był to cytrynowy peeling od Mizon. Wprawdzie miałam jedynie saszetkę, która wystarczyła mi na kilka użyć, ale to wystarczyło bym poznała cudowną moc enzymów. Przy użyciu peelingu z Mizon czułam pod palcami złuszczony naskórek, miałam namacalne dowody, że działa i rzeczywiście usuwa martwą warstewkę skóry. Gdy więc użyłam pierwszy raz peelingu Sylveco byłam nieco zawiedziona. Nie czułam aby mój naskórek się łuszczył, miałam wrażenie, że peeling po prostu nie działa tak jak jego azjatycki kolega. Nic bardziej mylnego. Mimo, że peeling od Sylveco nie działa aż tak "agresywnie", to po jego zmyciu nasza skóra jest niezwykle miękka, gładka w dotyku i po prostu ładniejsza. Po miesiącu stosowania koloryt się wyrównał, a wszelkie zaczerwienienia na policzkach i nosie złagodziły się. Twarz po użyciu jest nawilżona, nie ma żadnego uczucia ściągnięcia, więc wszelkie osoby z suchą skórą powinny się z nim polubić. W przypadku mojej mieszanej cery działa oczyszczająco i sprawa, że skóra mniej się przetłuszcza. Peeling nie zapchał mnie, nie spowodował alergii, ani podrażnienia. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to mocno zbita konsystencja, dzięki czemu ciężko produkt nałożyć oraz zapach. Zapach niby cytrusowy, ale dla mnie drażniący, ma coś w sobie co mi się nie podoba. Czy wolę ten peeling od mechanicznego? Zdecydowanie tak! Jest delikatniejszy w działaniu, a równie skuteczny. 


Znacie ten produkt? Lubicie peelingi enzymatyczne, czy wolicie te z drobinkami? 

wtorek, 20 czerwca 2017

Ulubione kosmetyki ostatniego czasu


Zdałam sobie sprawę, że dawno nie pokazywałam Wam ulubieńców. Dzisiaj nadrabiam więc zaległości i chciałabym przedstawić Wam kilka produktów, które ostatnio gościły u mnie cały czas i naprawdę się z nimi polubiłam. Jest co nieco z kolorówki, pielęgnacji i produkt do golenia. 

Podkład Rimmel Fresher Skin SPF15 


Otrzymałam ten podkład w ramach współpracy, sama zapewne bym go nie kupiła. Jakoś nie przemawia do mnie pojemnik w formie słoiczka. Okazało się jednak, że to idealny podkład na lato. Bardzo lekki, dający naturalny efekt. Ma średnie krycie i ładnie wyrównuje koloryt skóry. Jest niewyczuwalny na twarzy i pozostawia ją zdrowo rozświetloną i nawilżoną. Dobrze dogaduje się z różami i bronzerami. Nie oksyduje po nałożeniu. Kolor który posiadam to 103 Ivory, ale są również jaśniejsze. 

Lirene NO PORES - baza matująca pod makijaż 
Latem moja skóra mocno się świeci, szczególnie w okolicach nosa i brody. To z kolei powoduje, że większość podkładów waży się w tych miejscach. I tutaj zbawienna okazuje się baza pod makijaż Lirene. Kupiłam ją na ostatniej promocji w Rossmanie, ale dopiero teraz doceniam jej matujące działanie. Zaraz po nałożeniu skóra staje się gładsza, a pory mniej widoczny. W dodatku podkład lepiej po niej sunie. Ma ładny świeży zapach i wygodną w aplikacji tubkę. 

Evree Magic Rose - różany tonik do twarzy 


Tonik, którym spryskujemy twarz okazał się być nie tylko bardzo wygodny w użyciu, ale również idealny dla mojej mieszanej i skłonnej do podrażnień cery. Tonik odświeża skórę i łagodzi zaczerwienienia. Dodatkowo delikatnie nawilża, skóra po jego użyciu jest miękka w dotyku. Subtelny zapach róż mi bardzo odpowiada, nie jest nachalny i niczym nie przypomina kadzidlanych babcinych różanych woni. 

Earthnicity Minerals - mineralny rozświetlający bronzer 
Bronzer otrzymałam w którymś pudełku Liferia. Początkowo zdziwiłam się, że jest taki rozświetlający, bardziej przypominał mi cień do powiek. Okazało się jednak, że wygląda bardzo ładnie na twarzy, szczególnie w towarzystwie opalenizny. Nie ściera się w ciągu dnia i bardzo ładnie się blenduje. Nie nada się oczywiście do takiego typowego konturowania, ale jeśli chcecie dodać sobie jednocześnie troszkę brązowego koloru i blasku to ten produkt bardzo serdecznie Wam polecam. 

Balea Duschschaum Fresh&Fruity - owocowa pianka do golenia


Pianka niczym specjalnym wśród innych się nie wyróżnia. Jedynie ten zapach. Iście letni i orzeźwiający - połączenie grejpfruta i limonki to naprawdę ciekawe połączenie. Pianka daje maszynce poślizg, dzięki czemu golenie przebiega łatwo i przyjemnie. 

Znacie któryś z tych produktów, któryś szczególnie Was zainteresował ? 

sobota, 17 czerwca 2017

Bombowe kosmetyki do ust Evree | Peeling i balsam


Pielęgnacja ust jest niezwykle ważna, szczególnie jeśli na co dzień używamy matowych pomadek. Ale zadbane wargi to nie tylko kwestie wizualne, ale również nasze dobre samopoczucie. Spierzchnięte i popękane usta są bolesnym doświadczeniem i coś o tym wiem. Dzisiaj więc przychodzę z bombowymi kosmetykami do ust od Evree, które mają za zadanie wygładzić i nawilżyć nasze usta. 


Od firmy Evree otrzymałam dwa zestawy składające się z cukrowego peelingu do ust i balsamu o soczystych zapachach pomarańczy i poziomki. Zapachy są bardzo słodkie i całkiem nieźle odwzorowane. Każdy z kosmetyków zamknięty jest w kartoniku, na którym znajdziemy wszelkie niezbędne informacje, a każdy słoiczek, niezależnie czy to peeling, czy balsam, zabezpieczony jest folią. To ważne w przypadku kosmetyku do ust, mamy bowiem pewność, że nikt wcześniej nie grzebał w naszym produkcie. Musicie przyznać, że szata graficzna jest całkiem ładna. Białe proste opakowania z minimalistyczną grafiką bardzo przypadły mi do gustu. 


Konsystencja peelingu jest zbita i gęsta. Łatwo nakłada się na usta i w żaden sposób nie osypuje się ani nie spływa. Jest to mieszanka drobinek cukru z czymś w rodzaju wazeliny z olejkami. Jeśli chodzi o wersje zapachowe to mamy do wyboru dwie - poziomkową i pomarańczową. Drobinki cukru są wystarczająco ostre, by dokładnie wygładzić usta. Dzięki zawartości olejku rycynowego, olejku z awokado, palmowego, kokosowego oraz masła mango dogłębnie nawilża usta i nadaje im zdrowy wygląd. Co drugi dzień na wieczór wykonuję masaż ust tym peelingiem. Już po kilku aplikacjach suche skórki są zniwelowane, usta nawilżone, jędrne i gładkie. Zarówno zapachy, jak i smaki są niezwykle słodkie. 
Balsam jest niezwykle lekki, choć w opakowaniu ma zbitą konsystencję. Trzeba trochę pocierać palcem, by pod wypływem ciepła konsystencja zrobiła się bardziej plastyczna. Na ustach daje lekki połysk i jest praktycznie niewyczuwalny. Zapach pomarańczy jest lekko kwaskowy i orzeźwiający, natomiast poziomka to słodka eksplozja zapachu. Balsamy są słodkie w smaku. Ich lekka konsystencja sprawia, że popękane i mocno spierzchnięte usta mogą czuć niedosyt. W moim przypadku świetnie nadają się pod wszelkiego rodzaju pomadki, ponieważ nie powodują ich rolowania. Nie są to najmocniejsze na świecie nawilżacze, działają podobnie do znanych większości EOS-ów. Nie pozostawiają na ustach koloru. W składzie znajdziemy olej z nasion słonecznika, masło kakaowe, masło shea, olej z awokado oraz kokosowy, masło z mango, a także wyciąg z kwiatów gardenii. 

Podsumowując, peelingu do ust od Evree okazały się być naprawdę ciekawym odkryciem. Dobry skład, słodki zapach i mocne zdzieranie działają na usta naprawdę zbawiennie. Po każdym użyciu wargi są gładsze i bardziej nawilżone. Balsamy są lekkie, mają piękne zapachy i sprawdzą się na co dzień na niezbyt wymagających ustach. Świetnie spisują się pod wszelkie pomadki. Dostaniecie je w Rossmanie w cenie około 23 zł / szt. 

niedziela, 11 czerwca 2017

Wykorzystaj sypki pigment na trzy sposoby | DIY


Z pewnością wiedziałaś, że z różowego pigmentu możesz zrobić piękny makijaż oka, ale zdawałaś sobie sprawę, że możesz wykorzystać go również jako różu do policzków, zrobić z niego połyskującą pomadkę, a nawet ozdobić paznokcie? Czyste pigmenty są naprawdę wielofunkcyjne i dzisiaj pokaże Ci jak możesz wykorzystać swoje, nawet te w kolorach tak nietypowych jak dzisiejszy bohater - iście różowym. Wyrzucić? Ależ skąd, znajdę na niego nowe zastosowanie. 

Tradycyjnie - w makijażu oka
Jeśli nie boisz się koloru różowego na powiekach, jak najbardziej nakładaj go właśnie tam. Kolor różowy jest bowiem niezwykle modny w tym sezonie, doskonale dogaduje się z wszelkimi brązami, szarościami, a na wieczór z czernią tworzy połączenie obok którego nikt nie przejdzie obojętnie.



Innowacyjnie - na usta 
Pomadka z różowego pigmentu? Czemu nie! Odrobinę pigmentu wymieszaj z wazeliną lub ochronną pomadką do ust i nałóż mieszankę pędzelkiem. Błyszczący różowy look masz gotowy w kilka chwil.


Nietypowo - na paznokcie 
Moda na wszelkie pyłki do ozdabiania paznokci trwa w najlepsze, ale niewiele z nas zdaje sobie sprawę, że takie pyłki posiadamy w własnej kosmetyczce. Sypki pigment możemy wetrzeć w warstwę dyspersyjną koloru w przypadku lakieru hybrydowego. Intensywność zdobienia zależy od koloru bazowego. Mój różowy pigment będzie komponował się dobrze z wszelkimi pudrowymi różami, beżami, bielą, czerwienią i czernią. W przypadku paznokci każdy kolor jest idealny - pełna dowolność. Po utwardzeniu koloru w lampie wcieram palcem lub pacynką sypki cień. Następnie utwardzam wszystko topem.



A jak Wy używacie sypkich pigmentów? Wyłącznie do oczu? 

czwartek, 8 czerwca 2017

Liferia Maj | Fantastic Mood


Lato za pasem, zbliża się czas urlopów i wypoczynku. To też czas kiedy nosimy zdecydowanie mniej ubrań, długie spodnie zamieniamy na sukienki i spodenki, swetry na bluzeczki na ramiączkach. Botki zostają schowane w czeluści szafy, a na stopy wsuwamy sandałki i balerinki. To czas, gdy zwracamy szczególną uwagę na nasz wygląd - nasze ciało, włosy, czy makijaż - przystosowujemy je na ciepłe dni. Liferia o tym pamięta, dlatego majowe pudełko Fantastic Mood jest wypełnione po brzegi kosmetykami, które pomogą ujędrnić nasze ciało, zadbać o włosy i wprowadzić nieco koloru do naszego makijażu. 

Serum ujędrniające FIGS&ROUGE, Angia, 140zł/150ml | produkt pełnowymiarowy 
Produkt ten ma za zadanie ujędrnić problematyczne partie ciała, takie jak brzuch, ramiona, czy uda. Pomaga walczyć z cellulitem, rozstępami i suchością skóry, dzięki zawartości kofeiny, wyciągu z karczocha i witaminie B5. Serum jest przezroczyste, ma delikatny zapach i bardzo wodnistą konsystencję. W sumie można powiedzieć, że jest jak woda, dosłownie wylewa się na ręce. Przez to trzeba uważać z jego aplikacją. Mi na samym początku po prostu się trochę wylało i z pewnością nie raz jeszcze się to wydarzy. Wchłania się jednak błyskawicznie. Mam nadzieję, że pomoże nieco ujędrnić skórę na lato w najbardziej problematycznym dla mnie miejscu jakim są uda. Muszę jeszcze zaznaczyć, że cena produktu naprawdę jest miłym zaskoczeniem jak na pudełko kosmetyczne. W dodatku jest to produkt pełnowymiarowy. 

Sypki cień do powiek PIERRE RENE, Polska, 10zł / szt | produkt pełnowymiarowy 
Cień ten to sypki pigment, który możemy stosować na wiele różnych sposobów. Ze względu na swój nietypowy kolor, na swoich powiekach raczej go nie widzę, ale wypróbuję go na policzkach jako róż lub połączę z wazeliną do ust, tworząc różową pomadkę. Można też nim ozdabiać paznokcie. Wystarczy, że zmieszamy pigment z bezbarwnym lakierem, lub w przypadku hybryd wmasujemy w warstwę dyspersyjną lakieru i zalejemy topem. Zobaczę co z tego wyjdzie i może stworzę post o wielofunkcyjności wykorzystania takich kolorowych pigmentów, co Wy na to?


Tusz do rzęs AFFECT, Polska, 39 zł / szt | produkt pełnowymiarowy 
W tym miesiącu pudełko stoi pod znakiem kolorówki, co niezmiernie mnie cieszy. Kolejnym produktem jest tusz do rzęs polskiej marki Affect. Tego typu produktów nigdy za wiele, wszak używam tuszu każdego dnia. Silikonowa szczoteczka jest czymś, co w tuszach do rzęs bardzo lubię, zobaczymy jak będzie sobie radził w codziennym makijażu.


Kredka to oczu Twist Matic Eyes MIYO, Polska, 14 zł / szt | produkt pełnowymiarowy 
Kolejny produkt z kolorówki to kredka do oczu. Wiem, że w pudełkach był mix kolorów, ja jednak cieszę się, że trafił mi się kolor beżowy, idealnie sprawdzi się do linii wodnej. Wysuwana końcówka to coś co bardzo lubię, nie trzeba jej temperować. Dodatkowo produkt ten jest wodoodporny, więc świetnie spisze się na lato. 


Naturalna regenerująca maska do włosów z awokado i migdałami COSNATURE, Niemcy, 19zł/100ml | produkt pełnowymiarowy 
W składzie maski znajdziemy olej z awokado, olej ze słodkich migdałów oraz masło z awokado. Dzięki temu włosy mają stać się wzmocnione i dogłębnie nawilżone. Produkt nie zawiera żadnych sztucznych substancji. Maski do włosów zawsze chętnie wypróbuję, więc z pewnością się nie zmarnuje. 

Majowe pudełko Liferia po raz kolejny pozytywnie mnie zaskoczyło. Wszystkie produkty z pewnością wykorzystam i będę miała możliwość bliżej poznać nieznane mi dotąd marki. Cena wszystkich produktów to ponad 200 złotych, a pudełko możecie zakupić TUTAJ w cenie 59 zł. 

niedziela, 4 czerwca 2017

Bandi Exfoliating cream with mandelic acid & PHA | Moja pierwsze spotkanie z kwasami


Jeśli sięgnę pamięcią wstecz, to nigdy nie używałam produktów pielęgnacyjnych z kwasami w składzie. Bałam się, że mogą mi w jakiś sposób zaszkodzić, obawiałam się łuszczącej się skóry i podrażnień, oraz nasileń wyprysków. Na szczęście z czasem nasze poglądy na pewne tematy potrafią się zmienić. Dziś wiem, że kwasy mogą naprawdę pomóc w walce o piękną skórę, szczególnie gdy borykamy się z rozszerzonymi porami, zaskórnikami, przetłuszczaniem, czy pierwszymi zmarszczkami. Kiedy więc w BOXIE ONLY YOU znalazłam krem Bandi z kwasem migdałowym, ucieszyłam się. 

Nawilżający krem o działaniu złuszczająco - biostymulującym z kwasem migdałowym i polihydroksykwasami w delikatny sposób usuwa martwy naskórek, dokładnie oczyszcza skórę, łagodzi objawy trądziku, a co najważniejsze, długotrwale nawilża. Jest odpowiedni do każdego rodzaju cery, nawet tej wrażliwej. 

Zaczęłam go używać w kwietniu, wyłącznie na noc. Musicie pamiętać, że kremy z kwasami nie lubią się z promieniowaniem słonecznym, po posmarowaniu buzi kremem i wystawienie jej na słońce możecie nabawić się przebarwień i poparzeń. Należy używać go więc wyłącznie na noc oraz w okresie, gdy słonko nie grzeje zbyt mocno. Krem ma biały kolor i gęstą konsystencję, dobrze się rozsmarowuje. Wygodna pompka bardzo ułatwia aplikację, już jedna wystarcza na pokrycie całej twarzy. Moja mieszana cera zaraz po nałożeniu czuje solidną dawkę nawilżenia, podrażnienia są złagodzone. Ale najlepsze ma dopiero nadejść - rano. Nigdy wcześniej nie budziłam się z tak gładką i miękką skórą, uczucie każdego ranka jak po peelingu enzymatycznym. Po dwóch tygodniach skóra stała się gładsza, koloryt wyrównany, a skóra w strefie T mniej się przetłuszczała i świeciła. Obawiałam się, że skóra będzie się nieestetycznie łuszczyć, ale nic takiego w moim przypadku nie miało miejsca. Obecnie go nie używam, troszkę za mocno grzeje słońce, ale zamierzam do niego wrócić jesienią i zimą, bo efekty jakie daje są niesamowite. 





Krem możecie dostać w sklepie BANDI w cenie 69 zł/50 ml. Bardzo fajnym gestem firmy, jest to, że do każdego produktu dodawana jest próbka innego. Ja dzięki temu poznałam również krem z witaminą C na dzień, który chętnie wypróbowałabym w pełnym wymiarze. Poza tym Bandi to polska firma, a wiadomo, dobrze wspierać rodzime przedsiębiorstwa.