Pages

piątek, 31 marca 2017

Podkład Maybelline Dream Velvet | Podkład matująco - nawilżający


Są takie podkłady, które albo kochamy, albo nienawidzimy, nie ma nic pomiędzy. Czytając opinie na temat nowego podkładu Maybelline Dream Velvet, stwierdziłam, że właśnie do takich on należy. Albo nam pasuje i sprawdza się znakomicie, albo od razu jest spisywany na straty. Jak jest w moim przypadku? Jak pisze producent został on stworzony z myślą o wymagającej cerze mieszanej. Produkt nie tylko matuje i zapobiega błyszczeniu się twarzy, ale też, dzięki konsystencji ultralekkiego żelu z podwójną zawartością wody, nawilża skórę do 12h . Aksamitnie miękkie pigmenty zapewniają delikatne i matowe wykończenie makijażu, a także sprawiają, że cera wydaje się wyraźnie wygładzona.

Opakowanie
Podkład ma 30 ml i zamknięty jest w wygodnej, smukłej tubce. Powiem Wam, że wizualnie opakowanie tego produktu bardzo mi się podoba. Jest utrzymane w delikatnej, neutralnej kolorystyce i tak po prostu jest przyjemne dla oka. Podkład jest zakręcany, nie posiada pompki, jednakże otwór jest na tyle mały, że jesteśmy w stanie wydobyć dokładnie tyle produktu, ile chcemy. 

Konsystencja, kolor, krycie
Podkład ma konsystencję żelowego musu, jest gęsty, ale bardzo łatwo rozprowadza się na skórze. Nakładałam go zarówno pędzlem, palcami, jak i gąbką. Najlepiej jednak współgra z gąbeczką. Kolor który posiadam to 10 Ivory, neutralny odcień beżu, wydaje mi się, że mimo iż jest to najjaśniejszy kolor, może być zbyt ciemny dla bardzo bladych osób. Co ważne - kolor nie ciemnieje po aplikacji ani w trakcie dnia.  Z moją cerą stapia się idealnie, nie tworzy efektu maski. Jeśli chodzi o krycie, tutaj jestem bardzo mile zaskoczona, podkład kryje naprawdę bardzo dobrze, radzi sobie z wszelkimi zaczerwienieniami i wypryskami. Bardzo komfortowo nosi się na twarzy, nie nawilża może jakoś spektakularnie, ale nie ściąga twarzy w żaden sposób.

Wykończenie i trwałość
Wykończenie nie jest matowe, nazwałabym je satynowym. Podkład po aplikacji wygląda tak, jakby przypudrować go rozświetlającym pudrem. Jest pudrowo, ale skóra ma taki zdrowy blask, przez co podkład naprawdę ładnie się prezentuje. Lekko rozświetlona, ale wciąż matowa skóra, nigdy wcześniej nie miałam do czynienia  takim wykończeniem. Dzięki temu pudrowemu wykończeniu dobrze współpracuje z różem, bronzerem, czy rozświetlaczem.
Jeśli chodzi o trwałość niestety jest trochę gorzej. Podkład wyciera się i roluje w ciągu dnia. Zaradzić można temu oczywiście nakładając bazę i przypudrowując problematyczne miejsca na twarzy. Wówczas produkt nigdzie nam nie migruje i wytrzymuje na twarzy cały dzień.



Podsumowanie
Wiem, że wiele z Was na Instagramie pisała, że produkt się nie sprawdza. U mnie podkład sprawdził się naprawdę dobrze, świetnie kryje, ma bardzo ładne pudrowo-satynowe wykończenie i łatwo się go rozprowadza.  Jedynym minusem jest jego trwałość i to, że potrafi się ważyć, więc użycie bazy jest w jego przypadku niezbędne. Mimo to, mnie bardzo odpowiada i z pewnością do niego wrócę. Dostaniecie go w większości drogerii. Myślę, że jest to fajna propozycja dla posiadaczek cery mieszanej i suchej. 

środa, 29 marca 2017

Wiosenne paznokcie | Semilac Sleeping Beauty i efekt holo


Wiosna to czas, w którym lubię na paznokciach pastelowe, świeże i jasne kolory. Tym razem postawiłam na niezawodną Sleeping Beauty Semilac 130, ozdobioną pyłkiem holo w kolorze fioletu, opalizującym na róż.  Pyłek ten zalałam topem, aparat złośliwie nie chciał uchwycić jak pięknie się mieni, musicie mi uwierzyć na słowo. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)




A Wy jakie paznokcie lubicie wiosną?

niedziela, 26 marca 2017

Czy olej konopi może dobrze nawilżyć? | INDIA Serum do bardzo suchej skóry



Nadchodzi wiosna, a wraz z nią ukazują się wszystkie mankamenty jakie pozostawiła na naszej skórze mroźna pogoda. Przesuszone od czapki włosy, dłonie wystawiane na mróz, czy spierzchnięte usta. Znacie to prawda? Czas, by pożegnać zimę i przygotować skórę na nadejście ciepłych dni. Dzisiaj przychodzę do Was z produktem, który pomoże zregenerować skórę dłoni. Mowa tu o serum do bardzo suchej skóry z wyciągiem z oleju konopi od India Cosmetics. Jak się sprawdziło?


Opakowanie
Krem zamknięty jest w wygodnej, miękkiej tubce, z zamknięciem na klik. Szata graficzna może mało elegancka, niemniej jednak przyciągająca uwagę i mnie osobiście bardzo się podoba. Tubka dodatkowo zapakowana jest w kartonik, na którym znajdziemy wszystkie informacje, dotyczące produktu. 

Konsystencja i zapach
Krem ma biały kolor i dość gęstą konsystencję, nie spływa z dłoni. Bardzo łatwo się rozprowadza po skórze. Zostawia delikatny film, nie jest on jednak lepki, ani mocno wyczuwalny i w żaden sposób mi nie przeszkadza. Szybko się wchłania. Zapach jest ... dziwny. Ciężko mi jednoznacznie sprecyzować, może to zasługa tego oleju konopnego. Z pewnością nie należy do tych słodkich i perfumowanych. Jest raczej delikatny jakby lekko roślinny i zaraz po aplikacji się ulatnia. Mnie nie przeszkadza, jest dla mnie neutralny. 

Skład
Jeśli chodzi o skład jest on długi, a składniki, o których pisze producent, owszem są, jednakże daleko, daleko za innymi. Na pierwszym miejscu oczywiście woda i wazelina. Dopiero później  masło shea, kilka emolientów, lanolina, parafina (dlatego do twarzy tego serum nie polecam), proteiny soi i dopiero gdzieś po koniec znajduję olej z nasion konopii, który silnie odżywia skórę i wyciąg z soku z aloesu, który ma za zadanie łagodzić wszelkie podrażnienia. Na końcu łagodzący pantenol o działaniu nawilżającym, witamina E i kilka substancji zapachowych. 

Działanie
Producent zaleca używać serum do bardzo suchej skóry dłoni i twarzy. Ja jednak do twarzy bym go nie użyła ze względu na parafinę w składzie. Używałam więc go wyłącznie na dłonie i tam spisywało się znakomicie. Wygładza skórę dłoni i daje uczucie nawilżenia na długo. Przy dłuższym stosowaniu skora się zregenerowała, a wszelkie suche skórki w okolicach kostek zniknęły. Dobrze zmiękcza również skórki wokół paznokci, więc warto poświęcić chwilkę by go tam wmasować. 
Jak dla mnie, krem spisuje się bardzo dobrze, ale wyłącznie na dłoniach, czy stopach. Na twarzy używanie go, szczególnie przy kapryśnych cerach, może okazać się zgubne. Parafina ma bowiem tendencję do zapychania. Może się sprawdzić na twarzy jedynie przy skórze mocno odwodnionej i przesuszonej. Ja przy mojej mieszanej nie ryzykuję. 
Z działania jestem zadowolona, opakowanie również na plus, zapach mógłby być może troszkę bardziej intensywny i łatwiejszy do sprecyzowania. Jeśli miałabym się przyczepić, to do zmiany, moim zdaniem - skład. Substancję takie jak wyciąg z aloesu, czy olej konopny powinny zająć znacznie wyższe miejsce. Minusem jest również dostępność, stacjonarnie na próżno go szukać. Dostaniecie go na stronie producenta INDIA i w sklepach internetowych. 

czwartek, 23 marca 2017

Paletka cieni do powiek WIBO GO NUDE SEX APPEAL EDITION


Wybór paletek cieni do powiek jest obecnie tak wielki, że każda z nas znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Na rynku znajdziemy paletki znanych i lubianych marek w cenach przyprawiających o zawrót głowy i tych bardziej ekonomicznych. Jakiś czas temu wygrałam w konkursie WIBO paletkę GO NUDE SEX APPEAL EDITION, która nie ma co ukrywać, jest mocną inspiracją paletki od Urban Decay Naked 3. Jak się sprawdziła? 


Opakowanie
Cienie zamknięte są w bardzo solidnym opakowaniu, imitującym metal, jest jednak bardzo lekkie i poręczne. Bez większych problemów otwiera się i zamyka. W środku znajdziemy lusterko oraz dwustronny pędzelek, który o dziwo, okazał się być całkiem przyjemny w używaniu. Nie jest to może mistrz blendowania, ale rozciera cienie bez większych oporów. Całość zachowana w kolorystyce złota prezentuje się niezwykle elegancko. 

Kolorystyka
W paletce znajdziemy 12 cieni o pięknej gamie kolorystycznej, gdzie przeważa brąz i złoto. Większość cieni jest satynowa i połyskująca. Tylko dwa cienie są matowe i nad czym bardzo ubolewam, nie jest to ten najjaśniejszy beż. I tego właśnie tej paletce brakuje, czyli jasnego typowo matowego koloru bazowego, który jest tak przydatny do matowienia powieki, czy łuku brwiowego. W tej paletce najjaśniejszy kolor jest połyskujący, sprawdzi się więc pod łuk brwiowy jedynie w makijażu wieczorowym.  Paletka jest bardzo uniwersalna, delikatne brązy idealnie sprawdzą  się do dziennych makijaży, a dzięki umieszczeniu w paletce dwóch ciemnych szaro-niebieskich cieni, w szybki sposób jesteśmy w stanie wyczarować wieczorowe smokey. 

Pigmentacja, struktura, trwałość
Jeśli chodzi o pigmentację cieni, określiłabym je jako średnie. Ciemne kolory są mocno napigmentowane, jednak jasne pozostawiają wiele do życzenia. Cienie są pudrowe, lubią pylić i tym samy osypywać się podczas aplikacji. Jeśli chodzi o blendowanie sprawiają przez swą suchą konsystencję trochę problemów. W ciągu dnia nie rolują się, ani nie wycierają, oczywiście jeśli nałożysz je na bazę. Na moich powiekach, bez bazy, utrzymują się zaledwie dwie godziny, ale moje powieki są dość problematyczne. Z bazą natomiast mogę się nimi cieszyć przez cały dzień. 



Dla kogo? 
Gama kolorystyczna jest tak neutralna, że będzie pasować praktycznie każdej z Was, pod warunkiem, że tolerujecie na powiekach błysk. Jeśli chodzi o samą paletkę nie jest to z pewnością propozycja dla osób profesjonalnie zajmujących się makijażem, tym bardziej dla tych, które malują inne osoby. Polecam ją jednak każdej z Was, która przygodę z makijażem zaczyna i chciałaby mieć paletkę z dużą ilością kolorów, zamkniętych w pięknym i poręcznym opakowaniu. Nada się też dla wszystkich z Was, które szukają paletki na dzień i nie chcą wydawać na nią fortuny. Paletkę określiłabym jako dobrą, na plus z pewnością kolorystyka i opakowanie, na minus suchość cieni i brak koloru bazowego w postaci jasnego matowego beżu. 


Dostaniecie ją na stronie WIBO oraz w każdym Rossmanie, w cenie około 40 zł. Jak Wam się podoba propozycja Wibo i tańsza alternatywa dla Urban Decay Naked 3? 

A jeśli przy paletkach jesteśmy, to przypominam Wam o konkursie, w którym do wygrania jest przepiękna brzoskwiniowa paletka od Makeup Revolution  KLIK

poniedziałek, 20 marca 2017

Odprężający rytuał z Yankee Candle Verbena


Nie ma nic przyjemniejszego niż wieczorny relaks przy dobrej herbatce lub lampce wina w towarzystwie przyjemnego zapachu. Dzisiaj chciałam Wam przedstawić jeden z zapachów od Yankee Candle, który idealnie wpisze się w wiosenne klimaty. 

Verbena - wosk z kwiatowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o odświeżającym zapachu kwiatów werbeny połączonej z cytrusami i kremową wanilią.

Liczyłam na to, że zapach będzie mocno kwiatowy, niestety taki nie jest. Choć może niestety to złe słowo, ponieważ zapach mimo to jest bardzo przyjemny. Wyczuwam w nim więcej nut cytrusowych, świeżych i delikatnych, gdzieś w tle dopiero wyłania się kwiatowa woń osłodzona wanilią. Zapach należy do tych intensywnych, wystarczy kawałeczek by cały pokój wypełnił się zapachem, jednakże nie męczy, jest odświeżający i świetnie sprawdzi się w cieplejsze dni. Jeśli nie jesteś fanem przesłodzonych cukierkowych zapachów, to werbena powinna Ci się spodobać. 


Lubicie delikatne, świeże zapachy, czy preferujecie słodkie cukiereczki? 

piątek, 17 marca 2017

2 urodziny bloga - wygraj brzoskwiniową paletkę Makeup Revolution


Czas leci tak szybko, że nawet nie obejrzałam się, a blog ma już dwa lata. Dokładnie w marcu 2015 napisałam swój pierwszy post na blogu, patrząc na tamte wpisy widzę jak bardzo blog się rozwinął i jak wiele udało mi się nauczyć. Lepsze zdjęcia, piękniejszy szablon, profil na Instagramie i Facebooku i coraz więcej Was - czytelników. Są osoby, które regularnie tu zaglądają,  które komentują i udzielają się na blogu, część z Was nawet udało mi się poznać na żywo, z czego niezmiernie się cieszę. Dajecie mi mnóstwo zapału do pisania i prowadzenie tego małego zakątka internetu. Stało się to moją odskocznią od rzeczywistości. Życzę sobie i Wam mnóstwo sukcesów, niezależnie w jakiej dziedzinie się rozwijacie. 

W związku z tą mini rocznicą, przygotowałam dla Was rozdanie, w którym do wygrania jest przepiękna brzoskwiniowa czekoladka od Makeup Revolution I HEART CHOCOLATE AND PEACHES.
Jeśli chcesz powiększyć swoją kolekcję lub obdarować bliską Ci osobę zapraszam do zabawy.

Aby wziąć udział w rozdaniu należy:

Obowiązkowo:

→  Być publicznym obserwatorem mojego bloga  (wystarczy, że masz konto na gmailu, klikasz w gadżet OBSERWATORZY w kolumnie po prawej stronie bloga)

→  Udostępnić baner konkursowy  (forma zupełnie dowolna, udostępnić baner możesz na Facebooku, Instagramie, własnym blogu, w poście, wybór należy do Ciebie :-) ) 


Dodatkowo:

→  Obserwować mój profil na Instagramie  KLIK 

→  Polubić AngelinaCosmetics na Facebooku KLIK 

Baner do pobrania:

Wystarczy spełnić powyższe wymogi i zostawić zgłoszenie w komentarzu. Wzór zgłoszenia:

Obserwuję jako:
Baner konkursowy: (link do miejsca, w którym został umieszczony)
Obserwuję na FB jako: (TAK/NIE)
Obserwuję na Instagramie jako: (TAK/NIE) 
e-mail:

Regulamin:
1. Organizatorem i fundatorem nagród jest właścicielka bloga AngelinaCosmetics, nagroda jest nowa.
2. Konkurs trwa od 17.03.2017 do 10.04.2016 do godziny 23:59
3. Zgłoszenia przyjmowane są w komentarzach pod postem konkursowym według wzoru zgłoszenia.
4. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losowania.
5. Osoba wylosowana ma 3 dni po ogłoszeniu wyników na wysłanie mi danych, niezbędnych do wysyłki, w przypadku, gdy Zwycięzca nie spełni tego warunku, losowanie odbywa się ponownie.
6. Paczkę wysyłam wyłącznie na terenie Polski za pośrednictwem Poczty Polskiej
7. Wyniki konkursu zostaną podane do 7 dni po dacie zakończenia zabawy.
8. Zgłaszając się do konkursu, akceptujesz niniejszy regulamin.
9. W konkursie musi wziąć udział co najmniej 35 osób.


Konkurs nie podlega przepisom Ustawy o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)


Powodzenia!

wtorek, 14 marca 2017

Odżywka do rzęs Long 4 Lashes | Efekt po dwóch miesiącach


O pięknych długich rzęsach marzy każda kobieta. Ja sama przez jakiś czas systematycznie chodziłam do kosmetyczki na zabieg przedłużania rzęs, by cieszyć się wspaniałym wachlarzem. Niestety to spowodowało, że moje naturalne włoski stały się strasznie krótkie i proste. Wtedy w Rossmanie wpadła mi w ręce odżywka do rzęs od Long 4 Lashes. Jak się sprawdziła po dwóch miesiącach używania? 


Jak obiecuje producent, serum ma za zadanie wydłużyć, zagęścić oraz znacznie wzmocnić kondycję rzęs. W składzie znajduje  się bimatoprost, substancję stymulującą wzrost włosków oraz kwas hialuronowy, który ma je nawilżyć i nadać im zdrowego blasku. Dodatkowo witamina B, która poprawia strukturę włosa oraz alantoina, która z kolei chroni przed podrażnieniami. 

Produkt o pojemności 10 ml zamknięty jest w kartonowe opakowanie, na którym znajdziemy wszystkie informacje, w tym skład i sposób użycia. Sama odżywka ma formę jak eyeliner i w ten sam sposób się jej używa, po prostu smarując pędzelkiem wzdłuż linii rzęs po uprzednim demakijażu, najlepiej na noc. Serum jest bezzapachowe i bezbarwne i co ważne, bardzo wydajne. Ja używam go codziennie przez dwa miesiące i jest go jeszcze około połowa w opakowaniu. 



Stosowałam odżywkę co wieczór i byłam w tym naprawdę systematyczna. Ani razu mnie nie podrażniła, a mam tendencję do tarcia oczu w trakcie snu, nie czułam również szczypania ani żadnego innego dyskomfortu. Już po dwóch tygodniach zauważyłam, że rzęsy stały się bardziej podkręcone, po miesiącu, malując je, widziałam, że nieco urosły. Obecnie widzę zdecydowaną różnicę, rzęsy są naprawdę długie. Nie zgęstniały jakoś spektakularnie, ale wzrostu nie można im odmówić. Zresztą zobaczcie same. 


Wiem, że u niektórych z Was efekt znika wraz z odstawieniem, nie wiem jak będzie u mnie, póki co będę jej używać, bo na moje rzęsy działa. Post zaktualizuje w momencie, gdy odżywka dosięgnie dna. Do kupienia w praktycznie każdej drogerii stacjonarnej, bez promocji cena około 80 zł, jednak często są atrakcyjne ceny, więc warto polować. 
Używacie odżywek do rzęs? Przyniosły efekty? 

niedziela, 12 marca 2017

Balsamy do ciała Balea | BODYLOTION


Zimową porą lubię sięgać po gęste i treściwe masła o pięknych zapachach, wiosną i latem wybieram balsamy o lekkiej konsystencji. Dzisiaj chciałam Wam przedstawić trzy takie produkty do ciała od firmy Balea o pięknych zapachach. Ciekawi? 

Od Balea miałam już żele pod prysznic, o którym pisałam Wam TUTAJ, płyn micelarny, o którym poczytać możecie w TYM WPISIE, czy kremy do rąk, o których wspominałam TUTAJ  i za każdym razem byłam z tych kosmetyków zadowolona. Balsamy, a dokładnie lotiony, które widzicie na zdjęciu, zamknięte są w dużych butelkach zamykanych na klik o pojemności 500 ml, starczą więc naprawdę na długo. Przyjemna dla oka szata graficzna i wszelkie informacje znajdują się opakowaniu, oczywiście po niemiecku. 
Balsamy mają średnio gęstą konsystencję, nie spływają z dłoni. Mają biały kolor. Mimo lekkiej konsystencji ciężko je "wpracować"  w skórę. Trzeba się trochę namachać, żeby całkowicie się wchłonęły, ponieważ potrafią smużyć. Dla jednych będzie to plus, ponieważ sprawia to, że musimy dłużej masować naszą skórę, co niewątpliwie jej służy. Jednak osoby, które czynności balsamowania nie lubią - mogą być tym mocno poirytowane.  Składy są typowo drogeryjne, oparte na glicerynie i tanim oleju słonecznikowym, nie jest więc to propozycja dla fanek naturalnych kosmetyków. 
Posiadam w swoim zbiorku trzy wersje zapachowe. Pierwsza to orchidea i kwiaty migdałów - delikatny, przyjemny kwiatowy zapach. Nie jest w żaden sposób drażniący, czuć go na skórze jeszcze chwilę po aplikacji. Druga wersja zapachowa to miód i mleko - słodki, otulający zapach, mocniej czuć w nim miód. Ostatni zapach określiłabym jako kremowy - pachnie jak krem Nivea, bardzo lubię ten zapach i co mnie jeszcze bardziej cieszy - utrzymuje się na skórze najdłużej z całej trójki. 
Balsamy nie mają działania mocno nawilżającego. Skóra po ich użyciu jest miękka i miła w dotyku, niemniej jednak jeśli borykacie się z mocnymi przesuszeniami, mogą okazać się być niewystarczające. 

Podsumowując, te lekkie balsamy mają bardzo przyjemne zapachy i naprawdę dużą pojemność, więc wystarczą na długo. Dla mnie minusem jest ich długi czas wchłaniania. Sprawdzą się u osób o niewymagającej skórze. Ich cena to około 15 zł i jest naprawdę ogromny wybór wersji zapachowych, każda więc znajdzie coś dla siebie. 



Lubicie produkty Balea? Co sądzicie o tych balsamach?

czwartek, 9 marca 2017

Nowości lutego | 2017


Witajcie Kochani!
W ostatnim czasie zebrało mi się w zbiorku nieco nowości, głównie drogeryjnych produktów, które interesowały mnie już od dłuższego czasu, więc jeśli masz ochotę na luźny post, to zapraszam. 

Od jakiegoś czasu interesowały mnie rosyjskie maseczki do twarzy od Bania Agafii, więc będąc w outlecie kosmetycznym zakupiłam trzy sztuki - dziegciową oczyszczającą, odmładzającą na mleku łosia oraz ekspresową odświeżającą. Czytałam o nich wiele pozytywnych opinii, więc z chęcią sprawdzę jak się sprawdzą. 


Jeśli przy maseczkach jesteśmy, to nie mogłam przejść obojętnie obok detoksykujących maseczek węglowych Bieledna. Nawilżająca wersja już poszła w ruch i pierwsze wrażenie jest naprawdę dobre, świetnie oczyszcza twarz i pozostawia ją miękką w dotyku. 


Będąc w Naturze skusiłam się na peeling enzymatyczny z Sylveco. Skuszona wieloma dobrymi opiniami postanowiłam sprawdzić jak się spisze u mnie. Do tej pory nie miałam do czynienia z tego rodzaju peelingami, zawsze używałam tych mechanicznych, mam nadzieję, że się z nim dogadam, 


W związku z tym, że moje powieki bardzo krótko potrafią utrzymać cienie w nienagannym stanie, postanowiłam zakupić bazę pod cienie. Akurat trafiła się promocja w szafie Wibo, więc sprawdzę, czy zdoła przedłużyć żywotność makijażu. 

Będąc w Rossmanie zakupiłam również nowy podkład Maybelline Dream Velvet w kolorze 10 Ivory. Pierwsze kilka użyć miło mnie zaskoczyło, choć na Instagramie wiele z Was pisało, że zupełnie się nie sprawdza. Sprawdzę go jeszcze na dłuższą metę i z pewnością pojawi się o nim recenzja. 
Natomiast w Lidlu nie mogłam przejść obojętnie obok szafy LA LUXE i zaciekawił mnie tint do ust. Ma konsystencję gęstego błyszczyka i ładny zapach, a kolor jaki wybrałam to pół transparentna fuksja z domieszką śliwki. Zobaczymy jak się sprawdzi. 



W Rossmanie zakupiłam również gąbkę do makijażu BeBeauty. Kształtem przypomina gąbeczkę z Real Techniques, jednakże jest twardsza, ma mniej porów i ciężej wycisnąć z niej wodę. Ale powiększa się po zmoczeniu, więc zobaczymy jak będzie nakładać podkład. 
W Tesco ostatnio pojawiły się lakiery hybrydowe Claresa, więc skusiłam się na kolor 502 Pink Snake - piękny, bardzo jasny, rozbielony róż. Pełne krycie otrzymamy przy trzech cienkich warstwach. Jak będzie z trwałością, okaże się później. 



Znacie te produkty? Co u Was się sprawdziło? 

wtorek, 7 marca 2017

Trwała metaliczna pomadka | DIY


Z pewnością niejedna z Was słyszała o metalicznych pomadkach, które podbijają zarówno Instagram, jak i cały kosmetyczny świat. Pomadki te dają niesamowity efekt na ustach, idealny na większe wyjścia, czy imprezę. Po prostu nie można przejść obok nich obojętnie. Jeśli podoba Ci się ten efekt, ale wciąż wahasz się, czy kupić taką pomadkę lub czy takie usta będą do Ciebie pasować, przychodzę dziś z tutorialem jak taką pomadkę wykonać w domu. Tanio, efektownie i szybko - to lubię najbardziej. 

Co będzie potrzebne?
►Matowa pomadka
►Rozświetlacz lub metaliczny pigment, cokolwiek co będzie miało drobno zmielone świecące drobinki 
►Pędzelek do nakładania rozświetlacza

Jak wykonać mateliczną pomadkę?
►Nałóż ulubioną matową pomadkę i poczekaj aż zastygnie na ustach
►Pędzelkiem nałóż rozświetlacz, energicznie muskając nim wargi, skupiaj większą uwagę na centralną część ust, efekt będzie bardziej naturalny. Ilość nałożonego rozświetlacza zależy od nas i decyduje o efekcie końcowym - może on być delikatny lub całkowicie szalony - wybór należy do Ciebie
►Gotowe! Prawda, że proste? Można również mieszać błyszczyk z sypkim rozświetlaczem, jednakże wersja z matową pomadką jest zdecydowanie trwalsza. 

Na dole przedstawiam Wam kilka efektów matelicznych ust na różnych kolorach pomadek. Użyłam do rozświetlenia pigmentu Neauty, ale można zastąpić go jakimkolwiek rozświetlaczem jaki posiadacie w kosmetyczce. 

Bourjois Velvet Matte kolor 07 + pigment Neauty

Lovely K*Lips Milky Brown + pigment Neauty 

Urban Decay Vice Lipstick 714 + pigment Neauty 

Na sam koniec chciałam Wam również zaprezentować efekt gotowej metalicznej pomadki. Jest to Liquid Lipstick Vice Metallized Shades od Urban Decay w kolorze Big Bang i kosztuje około 100 zł. Który efekt bardziej Wam odpowiada?


Jeśli chcecie wypróbować ten efekt na swoich ustach, ale nie macie ochoty kupować gotowej pomadki, to polecam patent z rozświetlaczem. Dajcie znać co sądzicie o metalicznych pomadkach i na jakim kolorze podoba Wam się najbardziej. 

sobota, 4 marca 2017

Lutowe pudełko Liferia | Radosny powiew wiosny


Lutowe pudełko Liferia to mój trzeci z kolei box i powiem Wam szczerze, że coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ta firma to zupełnie nowa jakość na rynku, która wyróżnia się bardzo wysokim poziomem w doborze kosmetyków. W każdym pudełku znajdują się około 5, prawie zawsze pełnowymiarowych produktów, których na próżno szukać w popularnych drogeriach. Dzięki temu mamy możliwość poznać zupełnie nowe marki kosmetyczne o dobrych składach. W lutym nic się nie zmienia, w tym miesiącu w pudełku znalazły się 4 pełnowymiarowe kosmetyki i jedna miniatura, wartość całości znacznie przewyższa cenę pudełka, więc jeśli jesteście ciekawe zawartości, to zapraszam do czytania.


Krem do twarzy POSE (USA) cena ok. 100 zł /50 ml (produkt pełnowymiarowy)
W pudełkach losowo znajdują się dwa rodzaje kremu, odbudowujący i łagodzący. Mnie trafił się ten pierwszy, czyli Texturizing Face Cream, który dzięki dawkom witamin oraz ekstraktom z żurawiny, czarnych jagód i borówki amerykańskiej odbudowuje prawidłową strukturę skóry. 
O tym produkcie było wiadomo już przed wysyłką i tak naprawdę jest to wisienka na torcie tego pudełka. Cena prawie 100 zł, a mamy tutaj do czynienia z pełnowymiarowym produktem, robi z tego boxa prawdziwą petardę. 


Woda termalna TERMISSA (Polska) cena ok. 20 zł / 150 ml (produkt pełnowymiarowy)
O tym produkcie również wiedziałyśmy przed wysyłką. Woda termalna z podhala ma za zadanie odżywić i złagodzić podrażnienia naszej skóry, a dzięki składnikom mineralnym ma również pomóc w regeneracji naskórka.
Nie znam firmy i nigdy wcześniej nie używałam wody termalnej więc z chęcią przetestuję ją na różne sposoby. 

Odżywka do włosów z kolagenem WAX (Anglia) cena ok. 20 zł / 200 ml (produkt pełnowymiarowy)
Odżywka zawiera w składzie wyciąg z aloesu i kolagen, dzięki czemu nawilża włosy i nadaje im połysk bez obciążania. Nie zawiera parabenów, SLS-ów ani silikonów.
Z produktami WAX miałam już do czynienia, często bywały w ShinyBoxach. Bardzo dobrze sprawdzały się na moich włosach, nie podrażniały skóry głowy i nawilżały kosmyki. Ta przeznaczona jest do włosów cienkich i pozbawionych objętości, więc nie wiem jak się u mnie sprawdzi, ponieważ moje są zupełnie inne, ale mam nadzieję na nawilżanie i ułatwienie rozczesania.


Puder utrwalająco - matujący Velvet HD EARTHNICITY (Anglia) cena ok. 13 zł / 0,5 g (miniatura)
Produkt ma za zadanie utrwalić makijaż i zmatowić cerę, sprawdzi się więc idealnie do cer mieszanych i tłustych. Jest transparentny i nadaje się do każdego rodzaju cery. 
Z pudrami sypkimi mam do czynienia nie od dziś i bardzo je lubię, z chęcią więc sprawdzę co potrafi to maleństwo. 
Pomadka Professional Pierre Rene (Polska) cena ok. 17 zł / szt (produkt pełnowymiarowy)
Pomadka zawiera formułę Hydra Complex, która zapewnia uczucie nawilżenia na długi czas. Dodatkowo zawarte w składzie witaminy i ekstrakt ze słonecznika nadają ustom zdrowy wygląd i zapewniają gładkość. 
Mnie trafił się kolor soczystego różu, w sztyfcie wygląda jak malinowa fuksja, na ustach staje się jednak delikatniejsza, idealna na wiosnę. 


Jak dla mnie pudełko znowu jest fenomenalne, naprawdę Liferia trzyma poziom. Wszystkie produkty z pewnością wykorzystam, szczególnie, że oprócz WAX, żadnej innej marki nie miałam jak dotąd okazji poznać. Wartość wszystkich produktów to 180 zł, a Ty możesz je mieć w cenie 59 zł, czysty deal, prawda? A Wy co myślicie o lutowym boxie Liferia?