Pages

piątek, 28 kwietnia 2017

Evree Multioils Bomb | Peeling cukrowo-solny oraz olejek do ciała


Jak co roku zimą nabieram nieco więcej ciałka, a moja skóra traci wówczas na jędrności i elastyczności, szczególnie w problematycznej strefie ud. Gdy nadchodzi wiosna zawsze staram się zarówno więcej ruszać i zdrowo jeść, jak również odżywić skórę, by móc pokazać się latem w stroju kąpielowym i nie wystraszyć przy tym nikogo. Sięgam więc chętnie po mocne peelingi i nawilżające olejki, by móc cieszyć się gładką skórą przez całe lato. Dzięki współpracy z firmą Evree miałam okazję przetestować ciekawy duet, peeling cukrowo-solny oraz upiększający olejek do ciała


Zacznijmy może od peelingu, bo jest on naprawdę warty uwagi. Zamknięty w zakręcanym słoiczku o pojemności 350 gram, wykonanym z solidnego plastiku. Nawet jeśli wyślizgnie nam się w rąk nie powinien się uszkodzić. Produkt jest dodatkowo zabezpieczony sreberkiem. 
Sam peeling ma lekko beżowy kolor i delikatną, musową konsystencję, dzięki czemu nabiera się go z dużą łatwością. Peeling posiada mnóstwo drobinek cukru i soli, które rozpuszczają się podczas masażu. Nie myślcie jednak, że to słaby zdzierak. Drobiny są na tyle duże, że dogłębny masaż macie zapewniony. Obecność olejków sojowego, roślinnego, makadamia, z nasion winogron, abisyńskiego, z ostropestu plamistego, awokado oraz masła shea i masła mango pozostawiają na skórze ochronny film i sprawiają, że jest ona niesamowicie gładka i nawilżona. Warty uwagi jest również zapach, delikatny, pachnący jak perfumy, umila czas podczas masażu. 


Drugim produktem z tej serii jest upiększający olejek do ciała z 7 drogocennymi olejkami. Olejek ma za zadanie dogłębnie odżywić naszą skórę, poprawić jej kondycję i koloryt, ujędrnić i zmniejszyć widoczność rozstępów. Wszystko to za sprawą olejków roślinnych, takich jak: migdałowy, makadamia, jojoba, z wiesiołka, awokado, ryżowy czy z pestek winogron. 
Sam olejek zamknięty jest w podłużnej, smukłej butelce o pojemności 100 ml. Mimo wygodnego dozownika, olejek potrafi się wylewać, więc cała butelka jest często tłusta. 
Można go używać na wiele sposobów, na mokre i rozgrzane ciało, tuż po kąpieli, lub na suchą skórę, masując aż do wchłonięcia. Zdecydowanie wolę tę drugą opcję, mam wrażenie że skóra jest wówczas gładsza. Olejek nie wchłania się błyskawicznie, więc jeśli używacie go na suchą skórę trzeba troszkę odczekać, żeby nie pobrudzić ubrań. A działanie? Skóra jest naprawdę miękka w dotyku i aksamitnie gładka. Po miesiącu stosowania i codziennym masażom zauważyłam, że moja skóra się ujędrniła i napięła. Oczywiście całkowicie cellulitu nie usunie, nie ma się co łudzić. Jeśli chodzi o rozstępy, moje są już blade, płytkie, więc nie zauważyłam żeby jakkolwiek na nie zadziałał. 


Podsumowując, seria ta mnie miło zaskoczyła. Peeling pięknie pachnie, dobrze zdziera i wygładza skórę, a olejek dogłębnie nawilża. Moja skóra stała się wyraźnie ładniejsza, szczególnie w problematycznej strefie ud. Na plus tego duetu działa również dostępność, stacjonarnie znajdziecie je w każdym Rossmanie. Cena duetu oscyluje w granicach 50 zł, muszę zaznaczyć, że produkty te są niezwykle wydajne, szczególnie olejek. Cieszy mnie fakt, że drogeryjne marki obecnie poważniej podchodzą do tematu pielęgnacji. Coraz częściej w drogerii możemy znaleźć perełki z bogatym składem i o naprawdę dobrym działaniu. 

środa, 26 kwietnia 2017

Włosy piękne jak z salonu dzięki Joico | Szampon, maska i odżywka do włosów blond


Znasz to uczucie kiedy wychodzisz od fryzjera, a Twoje włosy są niesamowicie miękkie, sprężyste, po prostu idealne? A co jeśli powiem Ci, że możesz cieszyć się takimi włosami za każdym razem, gdy wyjdziesz spod prysznica? To możliwie dzięki odpowiedniej pielęgnacji o której Ci dzisiaj opowiem.  

Dzisiejszy post skierowany jest głównie do dziewczyn o włosach blond, rozjaśnianych, z pasemkami i po zabiegach chemicznych. Każda posiadaczka rozjaśnianych kosmyków wie, jak ciężko sprawić, by włosy były lśniące i gładkie. Z reguły są one przesuszone i szorstkie, a do tego się puszą. Ale z odpowiednimi kosmetykami jesteśmy w stanie cieszyć się gładkimi włosami blond i dzisiaj właśnie takie Wam przedstawię. Dzięki współpracy z miastowlosow.pl miałam możliwość przetestować zestaw profesjonalnych kosmetyków do włosów blond od Joico. 



Szampon JOICO Blonde Life Brightening
Szampon dedykowany jest posiadaczkom włosów rozjaśnianych, blond i po zabiegach chemicznych. Znacie to uczucie, gdy blond traci swój chłodny odcień i staje się żółty? Ja też i to doskonale. Szampon ten zapobiega temu i dba o chłodny odcień włosów aż do 8 tygodni. Formuła bez sulfatów dobrze oczyszcza włosy, nie obciążając ich. Kosmyki są odbite od nasady i miękkie w dotyku. Szampon ma bardzo gęstą konsystencję, nie spływa z dłoni. Na długie i gęste włosy wystarczy niewielka ilość, by dokładnie je umyć, jest więc bardzo wydajny. Zapach ma delikatny, perfumowany i bardzo przyjemny. Kolor beżowy, pół transparentny. Wygodna, podłużna butelka nie tylko pięknie wygląda, ale również wygodnie trzyma się w ręku, a otwór wydobywa tyle produktu, ile potrzebujemy. Cena 75zł/300 ml


Odżywka JOICO Blonde Life Brightening 
Odżywka również zabezpiecza nasze jasne włosy przed utratą chłodnego odcienia, a nowoczesne połączenie balsamu i serum dogłębnie nawilża włosy, nie obciążając ich. Odżywka pięknie wygładza włosy, sprawia, że są miękkie w dotyku i nie ma problemu z ich rozczesaniem. Dociąża niesforne, puszące się końce, dzięki czemu włosy na całej długości są zdyscyplinowane. Maska ma biały kolor i gęstą konsystencję, nie spływa z włosów. Wygodna tuba ułatwia wydobywanie kosmetyku. Ja na moich włosach trzymam ją zazwyczaj około 5-6 minut i tyle w zupełności wystarcza, by włosy pięknie wyglądały. Cena 80 zł/250 ml


Maska JOICO Blonde Life Brightening 
I wisienka na torcie, czyli maska do włosów z tej serii. Kosmetyk ten dogłębnie nawilża włosy i zmiękcza je. Usuwa mikroelementy odpowiadające za żółknięcie koloru. Włosy po użyciu maski są niesamowicie mięsiste, sprężyste i elastyczne. Po żadnym kosmetyku moje włosy nie były tak gładkie i miękkie. Po każdym przeczesaniu palcami włosy wracają na swoje miejsce, są zdyscyplinowane i lśniące na całej długości. Maska, podobnie jak odżywka ma biały kolor i gęstą, zbitą konsystencję. Nie spływa z włosów. Zamknięta jest również w wygodnej, ale mniejszej, tubie. Trzymam ją zazwyczaj około 15 minut. Cena 109 zł/150 ml.


Podsumowanie
Seria do włosów blond od JOICO bardzo przypadła mi do gustu. Moje rozjaśniane włosy są miękkie w dotyku, mięsiste, gładkie i lśniące. Nie puszą się, a końce się nie rozdwajają. Dzięki zawartości argininy oraz olejków Monoi i Tamanu w każdym z kosmetyków, moje włosy są elastyczne i sprężyste, zupełnie jak po wizycie u fryzjera. Szampon dobrze oczyścił moje włosy, a odżywka i maska sprawiły, że włosy stały się wyraźnie piękniejsze. Dodatkowo po miesiącu stosowania zauważyłam, że mój blond ma mniej żółtych tonów i stał się minimalnie chłodniejszy. To dla mnie bardzo duża zaleta i jestem pod dużym wrażeniem działania tych produktów. Jeśli zainteresowała Cię ta magiczna trójka, dostaniesz ją na www.miastowlosow.pl , na stronie są również warianty profesjonalnych kosmetyków do włosów ciemnych, dodatkowo mnóstwo porad i artykułów dotyczących włosów. Dostaniecie tam kosmetyki oryginalne i prosto od dystrybutora, więc każda powinna znaleźć coś dla siebie. 

Co sądzicie o kosmetykach do włosów JOICO? Znacie je? Czy i Ty chcesz mieć włosy jak od fryzjera po każdym myciu? 

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

BOX ONLY YOU Rozkwitnij wiosną | Pudełko pełne kosmetyków


Już po raz drugi mam przyjemność brać udział w akcji BOX ONLY YOU organizowanej przez magazyn o-you. Jesienią zeszłego roku wybrane blogerki testowały kosmetyki do włosów różnych marek, jeśli jesteście ciekawe co krył poprzedni box zapraszam do tego wpisu ←
Wiosną pudełko zostało przygotowane tak, by zregenerować naszą skórę po zimie i przygotować nas na nadejście cieplejszych dni. Znalazło się w nim mnóstwo różnych kosmetyków pielęgnacyjnych zarówno do twarzy, stóp, jak i włosów. Nie zabrakło również kolorowego akcentu dla wszystkich pazurkomaniaczek. Ciekawe zawartości? 


LC+ Maska złuszczająca do stóp w skarpetkach | BIOTEQ Maska nawilżająca na tkaninie 
Zacznijmy od maseczek, których w boxie znalazłam dwie. Pierwsza, złuszczająca do stóp, w formie wygodnych skarpetek. Skarpetki trzyma się około godziny, a przez następne dwa tygodnie skóra łuszczy się, pozbywając się stwardniałego i martwego naskórka, wszelkich odcisków i zgrubień. Dużo słyszałam o takich skarpetkach, jednak wcześniej nie miałam okazji ich testować. Teraz spróbuję, w końcu trzeba przygotować stopy na lato. 
Maski w płacie już doskonale znam i bardzo lubię tę formę pielęgnacji, tym bardziej cieszę się, że taka znalazła się w pudełku. Ten egzemplarz zawiera w składzie masło shea, ekstrakt z ogórka i drzewa herbacianego oraz wyciąg z aloesu. Powinna więc nawilżyć i złagodzić podrażnienia. 


BANDI Krem z kwasem migdałowym i polihydrksykwasami
Bardzo zaintrygował mnie ten krem, markę oczywiście znam, ale ten krem pierwszy raz widzę. Ma on za zadanie nawilżyć i jednocześnie złuszczać martwy naskórek. Nadaje się do każdego rodzaju skóry, również tej z trądzikiem, z przebarwieniami czy naczynkowej. Zawiera kwas migdałowy i działa również przeciwbakteryjnie i regeneracyjnie. Bardzo jestem ciekawa jak się sprawdzi. 


ZIAJA Antyoksydacja Jagody Acai | krem na twarz i szyję + ekspresowe serum do twarzy i szyi
Słyszałyście o tak zwanych technologicznych szyjach? To zmarszczki wywołane przez pochylanie głowy podczas użytkowania smartfonów, czy laptopów. Ziaja wychodzi temu na przeciw i wydaje serię dwóch kremów z mnóstwem składników aktywnych, w tym jagodami acai, które neutralizują wolne rodniki i chronią skórę przed uszkodzeniami oksydacyjnymi. Jestem trochę sceptycznie nastawiona do marki, po tym jak seria z liśćmi manuka strasznie mnie zapchała, ale mam nadzieję, że w tym przypadku będzie lepiej. Póki co mogę Wam powiedzieć, że mają bardzo ładny, kwiatowy zapach. 


NOU Secret Blanc owocowo-kwiatowa woda perfumowana
W pudełko znalazł się również zapach, ale nie byle jaki. Obłędnie cytrusowy i świeży, idealny na wiosnę. Lekko wyczuwam w nim woń kwiatów, jednak zdecydowanie pierwsze skrzypce grają tu nuty cytrusowe, lekko cierpkie, soczyste i pobudzające. Mimo że marki nie znam, woda okazuje się być niesamowicie trwała, zobaczymy jak spisze się na dłuższą metę, ale coś czuję, że będzie ulubieniec. 


L'biotica BIOVAX balsam do włosów i maska odbudowująca Opuntia&Mango 
Byłam bardzo ciekawa tej nowej wersji od BIOVAX, a tu proszę, znalazła się w pudełku. Zarówno maska, jak i balsam mają za zadanie odbudować uszkodzenia włosa, mocno je nawilżyć i ułatwić rozczesywanie. Dodatkowo zniwelować puszenie się końców i ułatwić układanie się kosmyków. 



MOLLON PRO Regenerating Rose Oil | BELL Secret Garden Nail Enamel - lakiery do paznokci 
Na koniec coś dla wszystkich pazurkomaniaczek. W pudełku znalazłam różany olejek do skórek i paznokci. Pięknie pachnie i posiada małe drobinki płatków róż. Dobrze nawilża zarówno płytkę paznokcia, jak i skórki. Ściągnęłam właśnie hybrydy i taki zabieg bardzo się moim paznokciom przydał. 
Seria lakierów BELL "Tajemniczy Ogród" kusi pięknymi, iście wiosennymi kolorami. Barwy inspirowane są kwiatami ogrodów, magnolii, niezapominajki, orchidei, czy róży. Oprócz czerwonego i pomarańczowego koloru, reszta ma w sobie małe świecące drobinki. Który kolor najbardziej się Wam podoba? 
______________________________________________________________________________

Zaczynam więc testowania tych produktów, więc w najbliższych postach możecie spodziewać się  ich recenzji. Zachęcam do obserwacji mojego bloga, by być na bieżąco, jak również polubienia mnie na Facebooku i Instagramie.

sobota, 22 kwietnia 2017

Marcowe pudełko Liferia | So Pretty


Mimo, że na kalendarzach już druga połowa kwietnia, a my z niecierpliwością wyczekujemy już majówki, ja przychodzę do Was z marcowym pudełkiem Liferia. Tak, z marcowym, ponieważ to pudełko, o nazwie "So Pretty", dotarło do mnie dokładnie 18 kwietnia. To już drugi miesiąc, kiedy ekipa Liferii nie wyrabia się z dostarczeniem pudełek, ale w tym miesiącu to już chyba lekka przesada. Jeśli poślizgi będą się nasilać, to listopadowe pudełko dostaniemy w grudniu 2021 roku. Na szczęście jeśli chodzi o zawartość, to i w tym miesiącu rekompensuje ona długi czas oczekiwania. Koniec więc narzekania i zapraszam Was na open box. 



Pęseta THE VINTAGE COSMETICS, Anglia, 40 zł/szt | Produkt pełnowymiarowy
Ten kosmetyczny gadżet ma za zadanie ułatwić depilację, wyrywając nawet najkrótsze włoski. Nie znam marki, ale czytałam, że pęseta jest naprawdę rewelacyjna. W dodatku wygląda bardzo ładnie i z pewnością posłuży mi przez długi czas. Jestem bardzo ciekawa, czy ułatwi coś w moim rytuale depilacji, ponieważ strasznie tej czynności nie lubię.


Luksusowy żel pod prysznic APPLE&BEARS | Nawilżający krem na dzień AHAVA | Miniatury 
Dwie bardzo ciekawe miniatury do przetestowania, a obydwie marki zupełnie mi nieznane. Żel bardzo ładnie pachnie, jest wegański i jestem bardzo ciekawa jak spisze się na mojej skórze. Krem natomiast ciekawi dobrym składem i beztłuszczową formułą idealną dla mojej mieszanej cery. 


Płyn micelarny BALNEO KOSMETYKI, Polska, 29 zł/250ml | Produkt pełnowymiarowy |
Miceli nigdy nie brakuje, używam tego kosmetyku dwa razy dziennie i szybko mi się kończy, więc cieszę się, gdy znajduję takowy w pudełkach. Ten egzemplarz to polski produkt, który został wzbogacony o wyciąg z kaktusa, wodę oczarową i d-pantenol. Skład jest bardzo dobry, zobaczymy jak radzi sobie z makijażem, bo to istotna funkcja tego typu kosmetyków. 


Kojący tonik do twarzy NATURALIS, Polska, 15zł/200ml | Produkt pełnowymiarowy
Ostatnio jakoś rzadziej sięgałam po toniki do twarzy, wypierały je płyny micelarne. A przecież to tak zbawienny kosmetyk, przywraca odpowiednie pH skóry po wszelkich zabiegach, tonizuje i idealnie przygotowuję skórę na przyjęcie kremu. Skład tego toniku, jak w przypadku wszystkich kosmetyków w pudełeczku, naprawdę na plus. 


Mimo tego, że na pudełko trzeba było długo czekać, zawartość rekompensuje wszystko. Znów kosmetyki dobrane starannie i ze szczególną uwagą pod względem składów. Co miesiąc poznaje marki kosmetyczne, o których nie miałam pojęcia. Moim zdaniem Liferia wprowadza nową jakość w świecie, jakże popularnych, boxów kosmetycznych. Zabrakło mi jedynie produktu z kolorówki, bo uwielbiam testować produkty do makijażu, niemniej jednak jestem, po raz kolejny, zadowolona z pudełka. 

A jak Wam się podoba?

wtorek, 18 kwietnia 2017

Maseczki Bania Agafii | Oczyszczająca, odświeżająca i odmładzająca | Czy są warte uwagi?


Kosmetyki Bania Agafii z pewnością większość z Was zna i nikomu nie muszę ich przedstawiać. Naturalne rosyjskie produkty już dawno podbiły serca wielu Polek, kuszą dobrymi składami i niską ceną. Ja dzisiaj przychodzę do Was z maseczkami do twarzy w trzech różnych, ciekawych wariantach. Ciekawe? 



Dziegciowa maseczka oczyszczająca
Stworzona na bazie brzozowego dziegiecia ma za zadanie dogłębnie oczyścić naszą skórę i stymulować produkcję sebum. Ekstrakt z szałwii ma za zadanie tonizować naszą skórę, ałtajski miód zwiększyć elastyczność. Natomiast sól rapa otwiera pory i dogłębnie oczyszcza. 
Maska zamknięta jest w charakterystycznych saszetkach z zakrętką o dość dużej pojemności 100 ml. Ma beżowy kolor i gęstą, zbitą konsystencję. Łatwo się rozprowadza po twarzy. Nie wiem czy tylko ja, ale wyczuwam w niej zapach cynamonu. Po nałożeniu zastyga i czuć konkretne uczucie ściągnięcia na buzi. Po zmyciu skóra jest napięta, gładka i dobrze oczyszczona. Maska działa wysuszająco, nakładam ją teraz wyłącznie na strefę T, ponieważ moje policzki strasznie się od niej przesuszają. Nie polecałabym do skóry suchej i wrażliwej. Jednak w strefach gdzie moja skóra ma zaskórniki i się przetłuszcza, maska spisuje się znakomicie. Pory są oczyszczone, skóra zmatowiona i gładka. 




Odświeżająca maska ekspres
Lekka, żelowa, wykonana na bazie ziół maseczka ma za zadanie stonizować i odświeżyć zmęczoną skórę. Ekstrakt z wiązówki błotnej, przewrotnika pospolitego i irysa syberyjskiego, odświeżają i zapobiegają starzeniu się skóry, natomiast mięta tonizuje. 
Maska ma ziołowy zapach, żelową konsystencję i lekko zielonkawy kolor. Łatwo rozprowadza się po twarzy. 
Po nałożeniu czuć przyjemne chłodzenie. Maska daje ukojenie zmęczonej skórze, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia. Po zmyciu buzia jest uspokojona, miękka w dotyku i nawilżona. Maseczka świetnie sprawdzi się po ostrzejszych peelingach. Nada się do każdego rodzaju cery, która potrzebuje regeneracji i odświeżenia. Bardzo się z nią polubiłam. 



Odmładzająca maseczka na mleku łosia 
Mocno nawilżająca maseczka ma za zadanie poprawić elastyczność skóry i dogłębnie ją nawilżyć. Połączenie mleka łosia i mieszanki ziół ma za zadanie stymulować odnowę komórek i wyrównywać koloryt skóry. 
Maska ma konsystencję kremu, biały kolor i słodki mleczny zapach. Bardzo łatwo rozprowadzić ją po twarzy. Nie ma żadnego problemu ze zmyciem. 
Maska działa jak mocno odżywczy krem. Skóra jest bardzo nawilżona i gładka. Podrażnienia i suchość z policzków znikają w mgnieniu oka. Jeśli chodzi o cery mieszane lub tłuste radziłabym uważać, może być zbyt ciężka dla skóry. Natomiast cery dojrzałe i suche powinny się z nią polubić. 

______________________________________________________________________________
Podsumowując, maseczki Bania Agafii miło mnie zaskoczyły. Duża pojemność w niskiej cenie, a do tego dobry, naturalny skład. Ja bardzo polubiłam się z maseczką odświeżającą, oczyszczającą używam wyłącznie w strefie T, natomiast odmładzającą, gdy czuje, że moja skóra jest mocno przesuszona.  Tak czy inaczej w cenie 7 zł/100 ml naprawdę warto wypróbować. Dostaniecie je na internetowych drogeriach i w outletach kosmetycznych.

sobota, 15 kwietnia 2017

Puder stylizujący Schwarzkopf | Volumizing Styling Powder


Każda z nas marzy o objętości na głowie. Burza włosów zawsze wygląda dobrze i mimowolnie kojarzy się ze zdrowymi włosami. Dzisiejsze kosmetyki potrafią dodać włosom lekkości i stworzyć piękną fryzurę w kilka chwil. Gdy w jednym z pudelek BeGlossy zobaczyłam puder stylizujący od Schwarzkopf chciałam sprawdzić jak spisze się na moich grubych włosach. 


Puder stylizujący ma za zadanie odbić włosy od nasady i nadać im niewiarygodnej objętości. Zawiera mikrocząsteczki, które mierzwią włosy i stylizują fryzurę. Wystarczy nasypać niewielką ilość na dłoń i wmasować w nasadę włosów lub wysypać bezpośrednio na włosy, w zależności od tego jaki efekt chcemy uzyskać. Puder ma kolor biały i delikatny, ledwo wyczuwalny zapach. A jak się spisuje?

Jeśli chodzi o działanie, to niestety w przypadku grubych i długich, a co za tym idzie, ciężkich włosów, nie działa tak jak by się tego oczekiwało. Po nałożeniu na włosy stają się one szorstkie i niesamowicie usztywnione. Nie ma mowy, żeby przeczesać je szczotką lub palcami. Stają się jakby sklejone lakierem. Jeśli chodzi o uniesienie to niestety moje włosy okazały się dla niego zbyt ciężkie. Produkt jest bardzo wydajny, naprawdę odrobina wystarczy, by włosy w moim przypadku usztywnić na amen. 

Z pewnością sprawdzi na cienkich włosach, najlepiej krótkich, wówczas ich lekkość sprawi, że będzie można je w dowolny sposób uformować. U mnie niestety się nie sprawdził i z pewnością go nie kupię, o wiele lepsze działanie i jednoczesną objętość dają mi suche szampony.




A Wy stosujecie coś na objętość?

środa, 12 kwietnia 2017

Ujędrniające serum do twarzy Mokosh | Pomarańczowe odżywienie



Serum do twarzy to kosmetyk, którego do tej pory nie używałam. Gdy w jednym z pudełek BeGlossy znalazłam serum ujędrniające od Mokosh z pomarańczą, początkowo nie byłam pewna, czy go komuś nie oddać. Miałam wrażenie, że jest jeszcze za wcześnie, by wprowadzać takie kosmetyki do pielęgnacji. Dałam mu jednak szansę i przepadłam. Dlaczego? 


Zacznijmy od tego co obiecuje nam producent. Jak możemy wyczytać, kosmetyk ma za zadanie walczyć z brakiem elastyczności skóry dzięki maceratom z kwiatu pomarańczy i opuncji figowej. Dodatkowo serum ma rewitalizować skórę, łagodzić podrażnienia i zaczerwienienia. Występujący w składzie olejek pomarańczowy ujędrnia skórę, natomiast olejek z drzewa herbacianego działa antybakteryjnie. Dodatkowo obecnie oleje z wiesiołka, arganowy i ze słodkich migdałów dogłębnie nawilżają skórę. 

Jeśli chodzi o opakowanie, serum zamknięte jest w niewielkiej buteleczce z ciemnego szkła, wyposażonej w pipetę. Produktu otrzymujemy 12 ml, może wydawać się to niewiele, jednak serum jest niezwykle wydajne, wystarczy trzy cztery krople by pokryć twarz i szyję. Można też dodać dwie kropelki do kremu i podkręcić jego działanie. Serum dogaduje się z większością moich kremów, zarówno tych o żelowej, lekkiej konsystencji, jak również tych cięższych. 


Skład również zasługuje na uwagę. Na pierwszym miejscu olejek arganowy, za nim olej ze słodkich migdałów, następnie trójgliceryd kaprylowo - kaprynowy czyli emolient tłusty, który zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody, następnie olej z nasion wiesiołka, ekstrakt z kwiatu pomarańczy oraz opuncji, eteryczny olejek z pomarańczy oraz z liści drzewa herbacianego. Na końcu substancje zapachowe. Produkt jest wegański

Jeśli chodzi o działanie to produkt spisuje się naprawdę dobrze, nawet na skórze młodej. Używam go wyłącznie na noc i dodaje do ulubionego kremu. Pięknie pachnie pomarańczą, jest to zapach intensywny i bardzo pobudzający. Dodany do kremu nadaje mu poślizgu i sprawia, że nawet treściwy i gęsty łatwo się rozsmarowuje. Używałam go również solo. Skóra po jego użyciu jest ukojona, zaczerwienienia znikają. Rano jest gładka, napięta i rozświetlona. Jeśli chodzi o ujędrnienie ciężko jest mi stwierdzić, wszak moja skóra nie pokazuje jeszcze oznak starzenia. Niemniej jednak rano czuję, że jest sprężysta i napięta, więc działanie ujędrniające jakieś jest. Dla mnie to świetny dodatek do kremów, moja skóra bardzo się z nim polubiła, nie zapycha się i czuję, że dostaje porządny zastrzyk nawilżenia.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Wyniki urodzinowego rozdania!


Witajcie kochani, nadszedł czas ogłoszenia wyników rozdania urodzinowego. Dziękuję Wam bardzo za zgłoszenia. Z chęcią obdarzyłabym Was wszystkie, jednak nagroda niestety jest tylko jedna. Na bieżąco sprawdzałam Wasze zgłoszenia pod względem poprawności i po zweryfikowaniu, czy wszystkie warunki zostały spełnione, wylosowana została:

nika88
 one-more-dress[@]wp.pl

Gratuluję i bardzo proszę zwyciężczynie o przesłanie danych teleadresowych na maila: rybakangelika@gmail.com 

A Was zapraszam do obserwacji mojego bloga, jak również Facebooka i Instagrama, żeby być na bieżąco i nie przegapić na przykład takiego rozdania :) Pozdrawiam ! 

niedziela, 9 kwietnia 2017

Ulubieńcy marca | 2017


Jeśli chodzi o ulubieńców marca, to stali oni pod znakiem kolorówki. Cztery produkty to kosmetyki do makijażu, jeden do włosów. Miesiąc w ogóle zleciał mi w tak szybkim tempie, że ledwo się obejrzałam, a już zawitał kwiecień. Jeśli jesteście ciekawi co w marcu najczęściej było u mnie w użyciu, to zapraszam dalej. 


Jeśli chodzi o twarz to powróciłam do podkładu mineralnego LilyLolo w kolorze popcorn. Jest idealny, gdy po zimie mam bladą twarz. Jest lekki i świetnie sprawdza się do wiosennych makijaży. W dodatku regularne jego używanie sprawia, że skóra staje się ładniejsza, mam mniej zaskórników, skóra po porostu się nie zapycha. Więcej o kosmetykach mineralnych poczytacie w tym poście ←
Blask to podstawa makijażu na wiosnę. Ostatnio najczęściej sięgam po paletkę do storbingu od wibo. Dwa najjaśniejsze rozświetlacze świetnie nadają się na kości policzkowe, dają ładną taflę błysku bez widocznych drobinek. Dwa ciemniejsze sprawdzą się jako cienie do oczu. Więcej o nim tutaj ←


Serum multifunkcyjne do włosów Floslek Elastabion R sprawdza się na włosach naprawdę świetnie. Wystarczy odrobina, by ujarzmić puch na końcówkach i zdyscyplinować włosy. Nadaje się zarówno na włosy mokre, wówczas ułatwia rozczesywanie, jak również na włosach suchych, wówczas działa wygładzająco. Więcej o nim poczytacie w serii postów "Włosowy Listopad" ← 
Wiosna to czas kiedy z ciężkich kolorów na ustach rezygnuję na rzecz jasnych i delikatnych. Jednym z nich jest własnie kolor 07 pomadki Bourjois Velvet Matte. Wysycha do pełnego matu, jednak nie wysusza ust, kolor brudnego różu idealnie sprawdza się na co dzień. 
Ostatnim moim odkryciem jest miniatura tuszu Urban Decay Perversion. To co ten tusz potrafi zrobić z moimi rzęsami jest nie do opisania, efekt sztucznych rzęs w kilka chwil gwarantowany. Włoski się nieziemsko wydłużone i podkręcone, przy dwóch warstwach prawie sięgają brwi. Z pewnością kupię pełnowymiarowe opakowanie, wówczas zrobię dla Was recenzję, bo chyba w końcu znalazłam tusz idealny. 

I tak oto prezentują się ulubieńcy marca. Ciekawa jestem czy coś z tych produktów miałyście i czy się u Was sprawdziło. Piszcie co Wam udało się odkryć w ostatnim czasie z kosmetyków.

piątek, 7 kwietnia 2017

Balsam do ust EOS | Czy jest warty swojej ceny?


Balsamy Evolution of Smooth, czyli w skrócie EOS miały w blogsferze swoje pięć minut już jakiś czas i od tego czasu chodziły mi po głowie. Zawsze jednak miałam coś w torebce do wykończenia i tak zakup tego balsamu odwlekałam i odwlekałam. Wiedziałam, że jego działanie nie jest spektakularne oraz że na rynku można zakupić o wiele tańsze mazidło do ust, które dodatkowo lepiej nawilża. Gdy jednak popularne jajeczka zawitały do Rossmana, musiałam wypróbować. I jak wrażenia? 


Opakowanie
Sam kształt jest na tyle oryginalny, że przyciąga uwagę. Opakowanie wykonane jest z matowego plastiku, miłego w dotyku, dobrze trzyma się w ręku mimo niewielkiego rozmiaru. Balsam jest zakręcany, wszystko działa jak należy i nie ma obaw, że odkręci się w torebce. Kolor opakowania zależny jest od wersji zapachowej, a tych na rynku dziś naprawdę bardzo dużo, między innymi zapach mięty, letnich owoców, czy truskawkowego sorbetu. 

Konsystencja, zapach 
Balsam po otworzeniu ma okrągły kształt i przypomina jajeczko. Podejrzewam, że gdy dosięgnie linii dolnego opakowania, wydobycie go będzie utrudnione. Moja wersja zapachowa to jagody acai i muszę Wam przyznać, że w tej kwestii producent nie zawodzi. Zapach jest delikatny, ale wyczuwalny i naprawdę dobrze odwzorowany. Dodatkowo balsam ma słodki smak, nie jest to smak jagód, ale jest słodki. Jajeczko gładko sunie po ustach, a dzięki zbitej konsystencji pozostawia na nich cieniutką warstwę. Po nałożeniu usta się nie kleją, nie towarzyszy też uczucie chłodu lub mrowienia. 

Działanie
Cieniutka warstwa nawilża usta, choć nie jest to spektakularne odżywienie. Osoby o bardzo spierzchniętych ustach będą po prostu zawiedzione. Mnie udało się już wargi doprowadzić do porządku, więc obecnie balsam świetnie się sprawdza. Usta są miękkie i gładkie po użyciu. Świetnie nadaje się przez swoją lekką konsystencję pod matowe pomadki. Jest bardzo wydajne. Używam go już od miesiąca, kilka razy dziennie i zużycie nie jest wielkie. 


Czy warto?
Wszystko zależy od tego, czy jesteście w stanie wydać 25 złotych na mały balsamik i w jakim stanie są Wasze usta. Jeśli są mocno spierzchnięte i popękane, radziłabym coś mocniej nawilżającego, chociażby wazelinki do ust Vaseline. Jeśli natomiast szukacie lekkiego balsamu, który świetnie nada się również pod pomadki, jeśli cenicie piękny zapach i lubicie jak pomadka ma słodki smak, to tak - polecam Wam jajeczko EOS, choć nie przeczę, że cena jest leciutko wygórowana. A Wy co sądzicie? 

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Maseczki węglowe Bielenda | Czarne oczyszczanie


Nie od dziś wiadomo, że węgiel ma działanie silnie oczyszczające, więc jego obecność w kosmetykach już nikogo nie dziwi. Jaki czas temu Bielenda wypuściła na rynek oczyszczającą serię na bazie tego składnika, a w niej maseczki do twarzy, o których dzisiaj Wam wspomnę. 

Jak pisze producent oczyszczająca maska węglowa o silnym działaniu detoksykującym poprawia stan skóry mieszanej i tłustej, z przebarwieniami i rozszerzonymi porami. Formuła oparta na aktywnym węglu oczyszcza skórę z toksyn, odświeża i zwęża pory, działa przeciwtrądzikowo, redukuje poziom sebum. Jak więc się sprawdziły na mojej mieszanej cerze?


Maseczki można zakupić praktycznie w każdej drogerii w cenie około dwóch złotych. Saszetka starcza na dwa, trzy razy, uważam więc, że cena jest całkiem atrakcyjna. Do wyboru są trzy kolory - zielony, niebieski i różowy, każda o nieco innym działaniu. I tak oto niebieska ma, oprócz działania oczyszczającego, równocześnie nawilżać skórę, zielona detoksykować, a różowa odmładzać. Ja zakupiłam dwie wersje - zieloną i niebieską. 

Maski mają czarny kolor, po nałożeniu zaczynają wysychać i zmieniać swój kolor na szary. Mają niezbyt zbitą konsystencję, przez co łatwo się rozprowadzają po skórze. Gdy wysychają czuć uczucie ściągnięcia, szczególnie przy wersji zielonej, pomaga wówczas spryskać twarz wodą termalną. Problem zaczyna się przy zmyciu, jak już wiecie maski są czarne, a co za tym idzie? Bardzo ciężko się zmywają, dodatkowo mocno brudząc umywalkę. Wszystko jednak da się doczyścić, ale osoby o bardzo słabej cierpliwości mogą złapać nerwy. 

Jeśli chodzi o działanie, to maski spisują się naprawdę dobrze. Skóra jest mocno oczyszczona i matowa, a jednocześnie miękka w dotyku, pory są zwężone, a podrażnienia na skórze złagodzone. Mamy uczucie takiego miłego odświeżenia. Moja mieszana cera bardzo je lubi i raz na tydzień dostarczam jej dawkę węglowego oczyszczenia. A Wy lubicie węglowe maseczki?